niedziela, 30 czerwca 2013

Na Kubie, w poszukiwaniu miłości.

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/181000/181979/153396-352x500.jpg   Ostatnio doszłam do jakże mądrego stwierdzenia... Czas zacząć czytać książki laureatów Literackiej Nagrody  Nobla. Zrobiłam sobie taką listę i poszłam do wiejskiej biblioteki. Znalazłam Gabriela Gracia Marqueza. Od razu się wzięłam ze sobą Miłość w czasach zarazy. 
    Marquez, kolumbijski pisarz nagrodzony przez Szwedzką Akademię w 1982r, duma narodowa Hiszpanów, przez których jest porównywany do Cervantesa. Pisze niemal od sześćdziesięciu sześciu lat. Zadebiutował już w 1947, mając dwadzieścia lat, opowiadaniem pt Trzecia Rezygnacja. Mówi się, że to właśnie Miłość w czasach zarazy albo Sto lat samotności, są jego najlepszymi dziełami. Niektóre z jego pokaźnego zbioru twórczego, zostały zekranizowane. Sama miałam wybrać się do kina na ekranizację powieści Rzecz o moich smutnych dziwkach. Jednakże, stwierdziłam że nie złamię żelaznej zasady. Najpierw książka później film. Cieniem na biografii autora kładzie się jego znajomość z kubańskim dyktatorem  Fidelem Castro (pewnie znacie? Jeśli nie odsyłam do niewyczerpanego źródła wiedzy, zwanego Wikipedią). W latach sześćdziesiątych sympatyzowała z rewolucjonistami, zarzucano mu sprzyjanie komunizmowi. Dzisiaj, niedoszły rewolucjonista i zwolennik komunizmu, jest cierpiącym na demencję staruszkiem. Dlatego obawiam się, że  Rzecz o moich smutnych dziwkach jest jego ostatnią publikacją. 
   Tyle z ciekawostek biograficznych. Bardziej zajmująca jest jego twórczość. Charakterystycznym stylem dla  Marqueza jest używanie realizmu magicznego. Na czym on polega ? Omówię go na przykładzie mojej ostatniej lektury. Miłość w czasach zarazy to historia, opowiadająca o najmniej trwałym z wiecznych uczuć. Mowa oczywiście o tytułowej miłości. Poeta, lekarz i piękna kobieta, połączeni jednym uczuciem   Nieważony bękart, na dodatek  pochodzący z nizin społecznych- Florentino Ariza, zakochuje się w nie bardziej udanej, ale pochodzącej z wysokich sfer Ferminie Dazie. Apodyktyczny ojciec i zapobiegliwa ciotka powodują, że Ariz ma utrudniony kontakt z Dazą. Sama bohaterka, jak przystało na czasy  których żyła (początek XX wieku ) była ślepo podporządkowana ojcu. Dlatego wyszła za mąż za Juvenala Urbino. Lekarza, pochodzącego z dobrego rodu, który stanowił zupełne przeciwieństwo, poety romantyka, jakim po mimo pochodzenia i niesprzyjających kolei losu był Florentina Arizy.
Miłość w czasach zarazy - Gabriel García Márquez    Książka rozpoczyna się od śmierci słynnego doktora. Tutaj już mamy do czynienia  realizmem magicznym, ponieważ następne rozdziały, stanowią historię o losach całej trójki, ciągnącą się od urodzenia aż po późną starość. Drugą cechą tego stylu jest to że pisarz przyjmuje punkty widzenia różnych bohaterów. Raz widzimy świat oczami romantyka (Ariz), realisty (Urbino) czy nieco zagubionej Ferminy. W książce dialogów jest jak na lekarstwo. Obszerne opisy mają stanowić analizę zachowań bohaterów. Bardziej liczą się uczucia postaci, ich przemyślenia, a nie to co rzeczywiście dzieje się w książce. Opisy zmysłowych doznań, połączone z emocjonalnością, tworzą z powieści niemalże erotyk (ciekawe, bo na stosiku w bibliotece, znajdowała się obok Zwiadowców, których też ze sobą zabrałam). Oprócz tego rozbudowany opis życia mieszkańców, pokazujący folklor środkowoamerykańskiej społeczności. Pod koniec Marquez zatacza koło. Kpiąc sobie z czasu, zaczyna od teraźniejszości, wraca do przeszłości, a kończy na opisie teraźniejszych wydarzeń, wybiegając nawet trochę w przyszłość.
Gabriel García Márquez     Ciężko się w tym połapać, ale ja miałam troszkę szczęścia. W przygotowaniach do mojego egzaminu dojrzałości czytałam dzieła Schulza, który pisze prozą poetycką. Przy niej realizm magiczny wydaje się niemal niezobowiązującą obyczajówką. Ciężko mi ocenić tą książkę ? Nie można zaprzeczyć że jest kunsztownie napisana. Spełnia założenia stylu, który opisałam. Doceniona przez krytyków. Czy sama potrafię ją docenić? Brnąć przez pięćset stron czekałam na jakiekolwiek dialogi, a książka wydawała mi się momentami przegadana. Podobała mi się retrospekcja no i oczywiście myśl przewodnia książki... Miłość, nieodwzajemniona, która nie gaśnie przez ponad pół wieku. Czy w dzisiejszych czasach jest to możliwe ? Zakochać się nieszczęśliwie, a później się nie odkochać i trwać w takim beznadziejnym stanie przez całe życie ? Lepiej żyć złudzeniami i spędzić życie z kimś kogo nie kochamy? A może wygodniej przywdziać maskę męczennika i żyć samotnie, mając za towarzystwo niespełnioną miłość, i nadzieje, że nasz los się odmieni.
    Haha, zabawa w filozofa w wykonaniu Kulturalnej. Zapewne przeczytam tą notkę dzisiaj wieczorem na spokojnie i załamię ręce, stwierdzając Co ja wrzuciłam do internetu. Tymczasem wracam do lektury Stowarzyszenia Umarłych Poetów. Tam dialogów jest aż nadmiar.
Autor: Gabriel Gracia Marquez
Tytuł: Miłość w czasach zarazy
Wydawnictwo: Muza SA, Warszawa 2002
Liczba stron: 501
Ocena: 3/6

piątek, 28 czerwca 2013

Zafon- spotkanie pierwsze.

    Witam moich najdroższych czytelników. Jakoś żyję po egzaminach tzw. dojrzałości. Nazwa przedmiotu a obok niej dwucyfrowa liczba + znak '%', nie świadczy o mojej dojrzałości. No cóż klasyk mawiał Forma, forma, wszystko to forma. Nie płaczę, nie czuję się bardziej dojrzała. Zapłaczę za 12 dni, gdy dowiem się że się nie dostałam tam gdzie chciałam. Dobra- koniec. Oddaję głos Carosowi R. Zafonowi.
Carlos Ruiz Zafón    Zamerykanizowany Hiszpan, z wykształcenia dziennikarz. Światową sławę przyniósł mu cykl Cmentarz zapomnianych książek, na który składają się Cień Wiatru, Gra Anioła, Więzień Nieba. Czwarta powieść z tej serii, jest w trakcie tworzenia. Tak poza tym, pożyczyłam od mojej znajomej Grę Anioła.Zacząć czytać Cmentarz... od środka, czy zacząć od Cienia Wiatru? Na szczęście Trylogię Mgły zaczęłam jak Pan Bóg przykazał, czyli od Księcia Mgły. Po nim zabieram się za Pałac Północy, a potem za Światła Września (przynajmniej takie mam plany).Te trzy książki stanowiły początek spektakularnej kariery Zafon'a. Specjalnie użyłam tego słowa bo znam masę osób, które czytają tylko rozkład jazdy, a słyszeli nazwisko Zafon. Za to nie słyszeli o Dostojewskim, Tołstoju i Dickensie czyli trójcy ulubionych twórców pana Carlosa. Tołstoj i Dostojewski, świetny gust, bo sama lubię rosyjską literaturę. Dodałabym jeszcze Bułhakowa i Płatnowa, ale o nich innym razem.
Książę Mgły - Carlos Ruiz Zafón    A teraz oddaję głos Kainowi, czyli tytułowemu bohaterowi, który utrudnia życie kolejnym pokoleniom. Tym razem przenosimy się do czasów drugiej wojny światowej, dokładnie do roku 1943. Wojna chyli się ku końcowi, a naziści zamarzają na Łuku Kurskim. W tym samy czasie, na wybrzeżach Atlantyku, w małej wiosce rybackiej czas jakby się zatrzymał. W ucieczce od wojennej pożogi rodzina Carverów przenosi się właśnie tam. Max, Alicja, Irina oraz ich rodzice, zamieszkują w przeuroczym domku, należącym do  nieżyjącego doktora Fleishmena. Był to człowiek niezmiernie skrzywdzony przez los, gdyż jego syn, dziewięcioletni Jacob utonął w morzu. Jak w każdym domu z ponurą historią, po latach dzieją się w nim dziwne rzeczy. Jak w każdej fantastyczno- przygodowej powieści, dziwne rzeczy stają się mniej dziwne wraz z biegiem akcji. Na jakiejś trzydziestej stronie poznajemy Rolanda, który przez następne sto sześćdziesiąt stron, pozwala nam odnaleźć się w biegu wydarzeń. Ciekawszą postacią wydaje się dziadek Rolanda, Victor Kraya. To on w prostych słowach przedstawia im okładkowego bohatera, czyli Księcia Mgły. Jak w to w tego rodzaju książkach bywa owe opowieści staruszka okazują się rzeczywistością. W ten oto sposób Max i Alicja zaczynają swoją przygodę z magią. Sam Roland, oprócz umiejętności nurkowania oraz dobierania się do siostry Max'a, skrywa inną tajemnicą. Jaką ? Wystarczy przeczytać.
The Prince of Mist - Carlos Ruiz Zafón
    Czasem mam wrażenie, że jestem za stara na takie książki. Przecież to literatura młodzieżowa a ja czuję że owe młodzieżowe lata mam już za sobą. Język prosty, przyjazny, fabuła też nie jest jakoś specjalnie skomplikowana. Wprost idealna dla ogarniętego czternastolatka. Dobry sposób aby zarobić parę groszy. Znajoma powiedziała mi że Zafon napisał tę książkę, aby zgarnąć nagrodę w jakimś konkursie za młodzieżową powieść. Z mojej strony, napiszę tyle. Nie polecam, nie odradzam. 
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Tytuł: Książę Mgły
Wydawnictwo: Muza, 2010
Liczba stron: 197
Ocena: 3/6

czwartek, 27 czerwca 2013

Liebster Award razy trzy :)

Wpis nietypowy, ponieważ w ostatnim czasie spotkała mnie niezwykle miła niespodzianka. Aż trzy nominacje do Liebster Award. Szczerze Wam napisze że jestem w szoku bo prowadzę bloga zaledwie dwa tygodnie z hakiem co więcej, wcześniej nie miałam żadnego doświadczenia w blogowaniu. No cóż, dziękuję i zabieram się do pisania.
Gdyby ktoś nie znał Libster Award, tutaj troszkę informacji ;)
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Pierwszą nominację dostałam od Katarzyny K, autorki bloga: http://skrytkaslow.blogspot.com
1. Jakie masz inne zainteresowania oprócz książek?
Nie samym czytaniem żyje człowiek, prawda? W nagłówku mojego bloga wypisane są moje zainteresowania: książki, muzyka, filmy i polityka. Na swoim profilu napisałam, że z przymusu i chęci jestem fanką historii . Uczę się jeszcze szwedzkiego. Chyba tyle :)
2. Czy jesteś szczęśliwa?
Szczęście to pojęcie względne. Na swoje życie nie mogę narzekać, jak na razie.
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Pokój na świecie (tak, oglądałam niedawno jakąś powtórkę z wyborów miss, jak nie mogłam zasnąć w nocy)
4. Jakie są Twoje plany na wakacje?
Moje plany na wakacje są uzależnione od wyników matur i tego czy dostanę się na studia. Pożyjemy zobaczymy
5. Wygrywasz milion złotych. Co z nimi robisz?
Modernizuję schronisko, w którym jestem wolontariuszką. Wyjeżdżam na miesiąc do Szwecji, śladami Larssona, a resztę wpłacam na konto mi myślę co z nimi zrobić :)
6. Najpiękniejsza chwila Twojego życia to...
W życiu przeżyłam wiele pięknych chwil, trudno wybrać najlepszą
7. Gdzie chciałabyś wybrać się w podróż?
Już zdradziłam swoje plany- Szwecja. Chciałabym również wybrać się na dach świata i spędzić jakiś czas w buddyjskim klasztorze. Trzecim miejscem do którego chciałabym jechać to Rwanda. Pewnie przez film Hotel Rwanda, dzięki któremu lepiej poznała ten kraj.
8. Czy masz jakieś swoje odwzorowanie w postaci literackiej?
Raczej nie mam. Jednakże, moim literackim ideałem jest Jeann Tarrou.
9. Twoja ulubiona książka to...
Hmm... na tę chwilę takowej nie posiadam. Mam za to kilka podgrup: ulubiona książka z dzieciństwa, ulubiona lektura, najlepsza książka jaką przeczytałam rok temu etc.. ;)
10. Jaki jest Twój ulubiony kwiat?
Róża, szczególnie ta którą dostałam na studniówce od swojego partnera. O zgrozo, mam nadzieję że nie zabrzmiało to dziwnie.
11. Co zmieniłabyś w swoim życiu?
Sądzę, że takie przemyślenia będę snuła na łożu śmierci.
Serdecznie dziękuję za nominację a teraz czas na Martę Kor, autorkę bloga http://mkczytuje.blogspot.com/
1. Najbardziej Kocham...?
Swoje łóżko rano, szczególnie wtedy gdy muszę na 7 rano wstać na zajęcia.
2. Ulubiony Gatunek literacki?
Jest ich kilka. Uwielbiam książki historyczne, kryminały biografie i fantastykę. Innymi gatunkami też nie pogardzę.3. Bieganie czy Pływanie?
I jedno i drugie, ale nie wyobrażam sobie tygodnia bez roweru i rolek.
4. Telewizja czy Książka?
Pytanie niemalże oczywiste. Książka !
5. Woda czy sok?
Woda, niegazowana.
6. Herbata czy Kawa?
Czarniutka kawusia z rana.
7. Morze czy Góry?
Jedno i drugie
8.Deszcz czy Słońce?
Hmm... bodajże powstał kiedyś taki film ''Czasem Słońce, czasem Deszcz''
9.Jakim bohaterem z książki chciałbyś być?
Sama chciałabym być bohaterką jakiejś książki.:) Poważnie, lubię wielu bohaterów. Gdyby istniała możliwość reinkarnacji w kilka osób jednocześnie, to zrobiłabym listę ulubionych postaci literackich, w które chciałabym się wcielić.
10. Jaką magiczną moc chciałbyś/chciałabyś mieć?
Możliwość szybkiego zniknięcia, tak jak w Władcy Pierścieni.
11. Makaron, ryż czy ziemniaki?
Ryż ze szparagami :)
Również dziękuję i za tę nominację :) Ostatnia pochodzi z bloga http://imperiumlektur.blogspot.com/ którego autorem jest Prosperiusz.
1.Poezja czy proza? 
Zależy od nastroju. Choć poezję Szymborskiej i Stachury mogę czytać o każdej porze dnia i nocy.
2.Książka którą czytałaś wielokrotnie? 
Harry Potter, Władca Pierścieni i seria o rudej dziewczynce- Ania z Zielonego Wzgórza.
3.Kawa letnia czy gorąca?
W każdej temperaturze byle by była mocna.
4.Ulubiony książkowy autor?
Zależy od gatunku. Ciężko porównywać Tolkiena i Schulza, a obu ich uwielbiam.
5.Miasto czy wieś? 
Mieszkam na wsi, ale kawał życia spędziłam w mieście.
6.Las czy łąka?
Zależy gdzie nogi mnie poniosą.
7.Ebook czy tradycyjna książka?
Książka bo lubię wąchać kartki ;)
8.Dramat czy komedia? 
Komediodramat.
9.Teatr czy kino?
To zależy od repertuaru.
10.Komedia czy horror?
A to z kolei zależy od nastroju.
11.Ulubiona marka długopisu :)
Parker
Serdecznie dziękuję Prosperiuszowi.
Teraz czas na moje jedenaście pytań.
1. Co Cię skłoniło do blogowania ?
2. Czytanie, skąd wzięło się u was akurat to zainteresowanie?
3. W wolnych chwilach sięgam po książkę o tematyce ....
4. Masz do wyboru kolację ze swoim ulubionym pisarzem. Kogo wybierasz ?
5. Oprócz książek, co robisz w wolnych chwilach?
6. Na wieczór ze znajomymi wybieram film pod tytułem...
7. Zostajesz prezydentem/ premierem. Jedna ustawa jaką byś wprowadził/a ...
8. Muzyka, co najczęściej słuchasz ?
9. Optymista, pesymista a może realista ?
10. Chciałbyś zarabiać na życie będąc pisarzem/pisarką?
11. Języki obce ? Jeśli tak to jakie ?
Na te jakże ambitne pytania proszę o odpowiedź autorów następujących blogów:
  W najbliższym czasie poinformuję o nominacji wybrane blogi. Z recenzjami wracam jutro, chyba że będę zalewać się łzami nad wynikami mojego egzaminu dojrzałości. 

środa, 26 czerwca 2013

Belle époque... czyli zakochani w przeszłości

   Miałam skrobnąć coś wczoraj, ale niestety moje lenistwo zwyciężyło. Dlatego piszę, dzisiaj, nazbierało mi się trochę zaległości i w sumie nawet nie wiedziałam od czego mam zacząć. Dawno nie recenzowałam  filmu, dlatego Książę Mgły, będzie musiał poczekać, bo dzisiaj słów kilka napiszę o Woodym Allenie.
   Kilka dni temu po raz kolejny obejrzałam O północy w Paryżu. Wstyd się przyznać, ale nie oglądałam innych filmów Allena, teraz wiem że czas to nadrobić. Kim on jest ? Chyba wszyscy czytelnicy mniej więcej wiedzą. Wybitny  reżyser, wiekowy, ale jak na swoje siedemdziesiąt osiem lat świetnie się trzyma. oprócz reżyserowania, zajmuje się jazzem,w 2008 r.odwiedził nasz kraj wraz ze swoim zespołem Woody Allen and his New Orleans Jazz Band. Wizytówkami Allena są : Vicky Christina Barcelona, Zakochani w Rzymie czy oscarowe Annie Hall, Hannah i jej siostry i oczywiście O północy w Paryżu.
Plik:Owen wilson.JPG
  Nie dajcie się zwieść opisowy filmu, który zaczyna się słowami: komedia romantyczna. Może początek rzeczywiście jest nieco cukierkowy. Młody pisarz Gil (Owen Wilson) i jego narzeczona  Inez (Rachel McAdams) podróżują do Paryża, wraz z obrzydliwie bogatymi rodzicami przyszłej panny. W trakcie wyjazdu okazuje się że para średnio się dogaduje. Sprawę komplikują rodzice oraz pseudo-inteligentni znajomi Inez. Nieco roztargniony, artysta Gil nie może się odnaleźć w całej sytuacji, czemu się nie dziwię.
   W tej beznadziejnej  sytuacji pojawia się światełko w tunelu. A raczej stare auto, z epoki Hemingwaya i Dallego. Wszystko  dzieje się o północy, oczywiście w Paryżu. Gil, niczym surrealista przenosi się w czasie gdzie poznaje Hemingwaya, Picassa, Gertrude Stein i Salwadora Dali ( we wspaniałej roli Adriena Brody)
   Tak jak napisałam na początku, film oglądałam już dawno. Później nie sięgnęłam po Allena, ale za to zainteresowałam się dwudziestoleciem międzywojennym i tytułową belle époque. Przesłanie filmu jest proste. zdarza nam się tęsknić za czasami, które minęły. Któż z nas nie chciałbym na żywo posłuchać Edith Piaf (przemilczę to że później śpiewała dla nazistów) czy wybrać się na spotkanie gdzie Hemingway we  własnej osobie opowiada o swojej najnowszej powieści. Czasy manifestów futurystycznych, surrealizmu i radości z zakończonej wojny. Tak właśnie myślał Gil, a gdy jego marzenia się spełniły, przekonał się że można iść jeszcze dalej. Któż z nas nie chciałby być świadkiem wydania Manifestu Komunistycznego, spotkać Ibsena czy czytać Jądro Ciemności miesiąc po opublikowaniu. Tęskniąc za tym co minęło możemy przegapić to co jest. 
 Ni mniej ni więcej, znowu tworzę cukierkową recenzję, którą podsumuję jednym słowem: Warto
Tytuł: O północy w Paryżu
Rodzaj: Komedia romantyczna, fantastyka
Premiera: 28.08.2011, w Polsce 11.05.2011
Reżyseria i scenariusz: Woody Allen
Ocena: 5/6

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Jego zdaniem, sprawiedliwość ludzka jest niczym, a wszystkim jest sprawiedliwość Boga. Zauważyłem, że to sprawiedliwość ludzka skazała mnie na śmierć.

Albert Camus     Hej, zastawiałam się czy nie zrobić zdjęć mojego najnowszego stosika. Ostatnio wybrałam się na targ książki i za 1zł lub 2zł zdobyłam wspaniałe perełki. Znajdę tylko kabel USB do aparatu i się pochwalę nowymi zdobyczami.
    Wahałam się o czym zrobić wpis. Obejrzałam dwa ciekawe filmy a mianowicie O północy w Paryżu, w reżyserii Wood'iego Allen'a oraz polską ekranizację pt. Drogówka. Przeczytałam interesującą książkę o Galileuszu, zostało mi ostatnie 10 str do przeczytania Księcia Mgły, pióra Zafon'a. Haha, tym sposobem podałam wam tematy następnych postów...
      Dzisiaj, przeniesiemy się siedemdziesiąt jeden lat w czasie, do roku 1942. Zaskoczę Was, nie zaserwuję tematyki wojennej. Napiszę trochę o alienacji, prawie i miłości. Mowa o Obcym. Autor powieści, a raczej jak sam napisał opowiadania, bardziej znany jest z powieści Dżuma. 
       Albert Camus, noblista któremu dane było przeżyć zaledwie 46 lat. Wielu zastanawiało się dlaczego, jego powieści, wspominana Dżuma i Obcy mają miejsce w Algierii. Camus, był dzieckiem francuskich osadników, a jego dzieciństwo minęło w trudnych warunkach. Później studia i romans z Partią Komunistyczną, co skutkowało założeniem tworu pt Teatr Pracy. Światowy rozgłos przyniósł mu esej Mit Syzyfa. Później tworzył kolejne spektakularne dzieła i kto wie ile jeszcze by napisał, gdyby nie wypadek samochodowy jakiemu uległ, gdy wracał do Paryża. Dlatego, nie dokończył swojej ostatniej powieści pt. Pierwszy Człowiek. Dzisiaj możemy przeczytać ją tylko we fragmentach. Na jednej ze stron mu poświęconych znalazłam słowa jakie znajdują się na jego nagrobku. 
,,Tu zrozumiałem co nazywają chwałą: Prawo do miłości bez granic."
Obcy - Albert Camus       Obcy opowiada o grze pozorów. Książka rozpoczyna się informacją o śmierci matki głównego bohatera, Mersaluta. Wiadomość nie wzrusza go, nie reaguje jak normalny człowiek. Nie unosi się łzami, nie egzaltuje swojego cierpienia. Opowiadanie jest analizą jego życia, która ma pokazać bezsens egzystencji jaką ponosi bohater. Dopiero następne wydarzenia zmieniają jego postępowanie, przez co dochodzi że do wszystkiego można się przyzwyczaić, a rzeczy które nas dotyczą dzieją się bez naszego udziału. 
      Nieodłącznym elementem gry, zwanej życiem jest również śmierć, którą przesycone jest 120 stron opowiadania. Mesalut, choć często z nią obcuje, nie zwraca się do Boga. Przysłowie, jak trwoga to do Boga, nie dotyczy go. Kwestia wiary zostaje poruszona gdy przed nos bohatera zostaje postawiony krucyfiks, a Merslut nic sobie z tego nie robi. Czy to też rodzaj śmierci, a może manifestacja autora, na czasy w których przyszło mu żyć. A II Wojna Światowa, to czas pozbawiony Boga. Tak właśnie zrodził się egzystencjalizm, który stawia sobie pytanie:  Jak być świętym bez Boga?
        Prawie jakbym pisała prezentacje maturalną. Siedzę już ponad miesiąc w domu i dobrze od czasu do czasu przeczytać coś inteligentnego.  Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;)

Autor: Albert Camus
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy  
Liczba stron: 140(lektura 120str+ 20 posłowie
Ocena: 6/6 

sobota, 22 czerwca 2013

Dlaczego niszczy się lektury dzieciństwa?!

   Witam, moje ostatnie recenzje były bardzo słodziutkie. Wysoko oceniałam to co: przeczytałam/obejrzałam/przesłuchałam, bo najprościej w świecie recenzowane pozycje w pełni na to  zasługiwały. Jednakże, czas do tej beczki miodu dodać troszkę dziegciu, dlatego dzisiaj, jak pisze jedna z moich czytelniczek poleje się krew.
   Nie ma jak spłycać ponadczasowe dzieła, które mają zasłużone miejsce w kanonie książek wszech czasów.  Hobbit jest taką książką, a ponad to jest niejako wstępem do trylogii, którą przeczytał każdy fan fantastyki. Mowa oczywiście o Władcy Pierścieni.
  Hobbit jest lekturą łatwą, dla dwudziestoletniego czytelnika, ale dla dwunastolatka może stanowić nie lada wyzwanie (w dzisiejszych czasach przeczytanie czegokolwiek jest wyzwaniem). Nic prostszego, zróbmy streszczenie, podane na talerzu. Prosty język, duże litery i obrazki. W takim razie po co sięgać po oryginał. Czy takim tokiem myślenia poszli Charles Dixon, Sean Deming, a pokolorował David Wenzel. Tak o to z ponad czasowej lektury zrobiono średniej jakości komiks.
Hobbit - Komiks - John Ronald Reuel Tolkien  No to poleje się krew. Na początku przeraziłam się. Hobbit został napisany pięknym językiem. Trudnym, ale wszystko co wyjątkowe nie jest łatwe w odbiorze. Tutaj mamy do czynienia z okrojeniem powieści i zabraniu obszernych fragmentów książki. Owszem, język komiksowy różni się od tego ciągłego pisanego w książce, ale tutaj autorzy za dużo sobie pozwolili. Po dwudziestu stronach nie da się tego czytać. Slang firmowany nazwiskiem Tolkiena. Mistrz chyba przewracał się w grobie.
   Ciąg dalszy, a mianowicie rysunki. A raczej coś co  rysunkami trudno nazwać. Przez pierwsze trzydzieści stron da się na nie patrzeć. Potem wzrok odmawia Ci posłuszeństwa, a dojście do zakończenia można uznać za swój osobisty sukces. 
  Tak oto wspaniała książka została przegadana. Sami pewnie już czytaliście Hobbita. Nadużyciem byłoby przeczytanie coś co przypomina komiks a później książki, albo nie przeczytaniu książki a przeczytaniu tego czegoś co ma komiks przypominać. Ok, za dużo lania tej krwi. Recenzowana pozycja ukazała się przed filmem, który osobiście mnie zauroczył. Kawał dobrej roboty, po mimo pominięciu kilku szczegółów, film warty jest obejrzenia. Niestety komiks nie jest warty przeczytania.
  Wcześniej nie robiłam takich bajerów, ale nie podawanie podstawowych informacji o recenzowanym dziele było błędem. Czas to nadrobić.
Adaptacja tekstu : Charles Dixon, Sean Deming
Ilustracje: David Wenzel
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 140
Ocena: 2/6

The day after:
Moja kochana drukarka odmówiła posłuszeństwa. Inaczej skan zrobiłam ale trzeba mieć nie lada wzrok aby go przeczytać. Wujek Google mi pomógł i znalazłam stronę tego wątpliwego dzieła. Co prawda in English, ale język jest prosty więc powinniście zrozumieć, a jak nie to koło obrazka jest tłumaczenie.

Bilbo: Dzień dobry !

Gandalf: Co przez to rozumiesz ? Życzysz mi miłego dnia czy myślisz że poranek jest miły niezależnie od mojego samopoczucia. ; może czujesz się szczególnie dobrze albo sądzisz że poranek będzie miły dla Ciebie.

Akurat ten wątek jeszcze tak tragiczny nie jest, a na obrazek można jeszcze patrzeć. Tym sposobem ocena to 2 a nie 1 :)

czwartek, 20 czerwca 2013

Manifestacja na miarę dekady

  Hej :) Jak sami dobrze widzicie na blogu zachodzą małe zmiany. Mam nadzieję, że nowy wystrój Wam się podoba i przede wszystkim ułatwia czytanie. Szczerze się przyznam, że jak czytałam te malutkie literki to mnie najjaśniejszy szlag trafiał... No ale cóż człowiek uczy się na błędach. Jeszcze kilka takich błędów będzie, ale obiecuję zaciekle z nimi walczyć. To tyle tytułem wstępu, teraz przechodzę do sedna. Emil Smistek, w jednym z komentarzy poprosił o to abym napisała coś niecoś o swoich gustach muzycznych. Nic prostszego, tym razem zrecenzuję płytę. A zatem do dzieła.
   Z reguły lubię słuchać rocka i to w różnych odmianach. Hard, alternative etc. Jako że swój kraj kocham, to i od czasu do czasu lubię posłuchać polskich wykonawców. Szczególnie w ucho wpadła mi płyta Prosto
   Kult zna chyba każdy za równo, z młodszego jak i starszego pokolenia, a charyzmatyczny Kazik należy do wokalistów których mojemu pokoleniu (szaleństwo bardzo późnego nastoletniego) nie spotkasz. Prosto jest już szesnastą płytą zespołu. Z ciekawostek warto wiedzieć, że utwór Układ Zamknięty był wykorzystany w filmie o tym samym tytule, w reżsyerii Ryszarda Bugaja ( gdy go w końcu obejrzę, obiecuję dodać recenzję).
  Płyta została okrzyknięta przez krytyków najlepszym dziełem dekady. Słowa nieco przesadzone ? Nie mnie decydować. Kazik w każdej piosence wygłasza jakby małe manifesty dotyczące: polityki, życia i kultury. Mistrzostwem jest to, że na krążku znalazły się utwory typowo hardrockowe, podszyte mocnym głosem Kazika i gitarowymi basami. Obok nich mamy utwory melodyjne jak choćby Dobrze być dziadkiem. Tworzy to niezwykłą mieszankę przyjemną dla ucha.
  Nie jest to płyta łatwa, trzeba się skupić, analizować, bo każda piosenka jest przesycona przesłaniem i komentarzem, człowieka rozczarowanego rzeczywistością polityczno-społeczną, w której przyszło mu żyć. Świadczą o tym tytuły szesnatsu piosenek :
1. Teide
2. Układ zamknięty
3. Twoje słowo jest prawdą
4. Dzisiaj jest mojej córki wesele
5. Prosto
6. Dobrze być dziadkiem
7. Dlaczego tak tu jest
8. Bomba na parlament
9. Mój mąż
10. Moja myszko
11. Zabiłem ministra finansów
12. Nie chcę grać w reprezentacji
13. Modlitwa moja
14. Największa armia świata wzywa cię
15. Opowiadam sie za miłością
16. Życie jest piękne

  Reasmumjąc płyta nie dla każdego. Trzeba lubić te klimaty, ja mam szczęście i Opatrzność, ślepy los czy cokolwiek innego pozwoliło mi lubić Kult i starać sie zrozumieć wartość jaką ze sobą niesie:)

środa, 19 czerwca 2013

Feministyczna fantastyka z kontynentu kangurów.

Uczennica maga - Trudi Canavan     Witam :) Łędina, jedna z czytelniczek mojego bloga poprosiła mnie, abym wróciła do korzeni, czyli napisała coś w stylu Zwiadowców (o których był pierwszy post). Akurat dobrze się składa, bo wczoraj przeczytałam ośmiuset- stronnicową powieść autorstwa Trudi Canavan. Zapewne już wiecie o czym mowa.
       Autorka spektakularnej serii Trylogia Czarnego Maga, opatrzyła serię prequelem pt. Uczennica Maga. Miałam przeczytać tą książkę już w zeszłym roku, ale niestety musiała ustąpić miejsce lekturom szkolnym, dlatego zajęłam się  nią dopiero teraz. Z okładki dowiedziałam się, że pisarka jest Australijką. Nigdy nie czytałam dzieł pisarza, który pomieszkiwałby na tym kontynencie. Zadebiutowała w 1999r. opowiadaniem Szepty Dzieci i Mgły. Z zawodu jest projektantką i ilustratorką, dla pisma Aurealis, poświęconego fantastyce. Gdybyście byli na kontynencie kangurów, warto odwiedzić Melbourne. Może spotkamy tam panią Canavan, bo mieszka tam wraz ze swoim partnerem. Obok Trylogii światową sławę przyniosła jej seria Era Pięciorga. Obecnie, autorka pracuję nad trylogią Millennium's Rule, jej pierwszy tom ukaże się w 2014r. No cóż, jeszcze trochę sobie poczekamy.
Trudi Canavan       Tytułową uczennicą, jest szesnastoletnia Tessia. Poznajemy ją jako początkującą uzdrowicielkę, która pomaga swojemu ojcu leczyć wieśniaków. W tym momencie trafiamy na wątek nieco feministyczny Dziewczyna bardzo chciała iść w ślady ojca, ale szczytem kariery, jaki mogła osiągnąć kobieta, była praca akuszerki. Do tego iście średniowieczne podejście matki bohaterki, które sprowadza się do słów. Wyjdź jak najszybciej za mąż.  Pewnego dnia wybiera się w towarzystwie ojca do rezydencji maga Dakona, uleczyć miejscowego niewolnika. Tam zostaje zmuszona bronić się przed atakiem maga, który sypiałby ze wszystkim co się rusza (już wiem dlaczego ta książka nie jest w dziale dla dzieci, tylko dla dorosłych). W ten sposób ujawniają się jej magiczne zdolności i dziewczyna zaczyna karierę  jako ...  Magiczka (brzmi tak dobrze jak polityczka albo ministerka ). Co powszechne dla tego rodzaju literatury Tessia ma ponadprzeciętne zdolności, a okres jej nauki przypada na czas wojny. W tym czasie ma okazję się wykazać zarówno umiejętnościami przypisanymi Magom jak i uzdrawianiem wojowników, rannych podczas starć dwóch rywalizujących ze sobą krain (prawie jak Czerwony Krzyż). Jak zakończy się wojna i jak potoczy się życie Tessi, dowiemy się czytając Uczennicę Maga.
  Wystarczy tylko  przebrnąć przez osiemset stron powieści. Zadanie ułatwia to, że na każdej stronie coś się dzieje. Przypomina trochę Harr'ego Pottera, przeczytasz 300 stron a wydaje ci się jakbyś przeczytał pięćdziesiąt. Canavan próbuje tworzyć świat na miarę tolkienowskiego Śródziemia. Po mimo wielowątkowej fabuły i misternie stworzonego świata, wiele jej brakuje, bo mistrza Tolkiena ciężko jest doścignąć. Na szczęście, zaczęłam czytać twórczość tej autorki w dobrym czasie. Są wakacje, a to idealny czas na niewymagające książki, które pozwolą przenieść się do zupełnie innego świata. Właśnie to lubię w fantastyce. Prezentuje zupełnie powszechne problemy, przeniesione na grunt magii, czarnoksiężników i dziwnych stworzeń. Dlatego gdy ktoś mówi mi że fantastyka nie jest życiowa, z reguły wybucham śmiechem. Ile kobiet musiało się nasłuchać że chce wykonywać zawód zupełnie nie kobiecy (np. nie zostawać pilotem albo żołnierzem bo jest kobietona ą) i powinna się jak najszybciej ustatkować ( czytaj rodzić dzieci, bo jest niż demograficzny i jest to dobra inwestycja, bo nigdy nie wiadomo jak to z tymi emeryturami). 
 Nie wiedziałam, że mam taki bajer przy komentarzach, jak obrazki które musisz przepisać, jeśli chcesz wypowiedzieć na moim blogu. Chyba to usunęłam, ale dajcie mi znać bo jako bardzo początkująca blogerka nie znam się na wyższych technologiach blogowania :)
 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

[...] przed człowiekiem schronić się można w objęciach innego człowieka.

Witold Gombrowicz  W moim wielce szanownym Liceum, wszyscy załamywali ręce na słowo Ferdydurke, a Ci którzy pisali rozszerzoną maturę z języka polskiego (w tym ja, tak wiem muszę się pochwalić) wznosili prośby, w stylu: "tylko nie Trans- Atlantyk."  Niestety, jak owieczka bez mózgu poszłam za tłumem i dołączyłam się do lamentujących maturzystów. Już miałam nie czytać Ferdydurke, wszak nie przebrnęłam przez Potop ani przez Lalkę. Jednakże znajomy od Freuda (patrz poprzedni wpis) stwierdził ''Gombrowicz jest zajebisty'' (wybaczcie użyty wulgaryzm, ale to cytat). Dlatego stwierdziłam, że nie poszerzę swojej niechlubnej listy pt: Lektury nieprzeczytane.
  O samym autorze wiedziałam niewiele. Ot urodzony na początku dwudziestego wieku pisarz, po wybuchu II WŚ emigrant, który przed nazistami uciekł aż do Argentyny, a później uciekając przed komunistami przeniósł się do Nicei, gdzie dożył ostatnich dni swojego życia wraz z dużo młodszą żoną- Ritą. Miałam okazję poznać tą panią dzięki wywiadowi jaki przeczytałam w jednym z numerów Newsweeka. http://kultura.newsweek.pl/witold-gombrowicz-oczami-zony--zostawilam-mu-wolnosc,104053,1,1.html Dzięki niemu podróż autobusem minęła mi zdecydowanie szybciej
  Większość z nas zna sztampową biografię Gombrowicza. Mało kto wie, że pan Witold uwielbiał Sienkiewicza ( swoją drogą nie podzielam tego uwielbienia) i trzymał jego podobiznę w pokoju. Za to, ostro krytykował twórczość Mickiewicza czy Słowackiego ( czego zupełnie nie rozumiem, bo moim skromnym zdaniem Kordian to mistrzowski dramat niemal na miarę Szekspira) Czego jeszcze nie wiemy o Gombrowiczu? Miał trochę wspólnego z Freddiem Mercurym, gdyż był biseksualistą. Jego skłonności znajdują odzwierciedlenie w twórczości, co najlepiej widać w Ferdydurke.
Trans-Atlantyk - Witold GombrowiczFerdydurke - Witold Gombrowicz  Co mogę o samej lekturze napisać ? Na pewno nie będę jej streszczać, bo dużo lepiej robi to wydawnictwo Greg.  Forma groteski przemawia do mnie. Za jej pomocą autor niesie proste przesłanie. Nigdy nie będziemy naprawdę sobą. Ludzie ciągle coś udają i grają w życiu różne role. Jeśli chcemy uciec od jednej to i tak siłą rzeczy stajemy się niewolnikiem innej. Gombrowiczowskim słowem przywdziewamy maskę. Oczywiście, znaki epoki: łydka, pupa i gęba. Ponad czasowe symbole, które zmieniły nieco formę ale w swym zamyśle pozostały takie same.
  O ile w Ferdydurke  zostaje poruszony temat psychiki ludzkiej i zmian jakie zaszły w mentalności i postępowaniu dwudziestowiecznego człowieka, to Trans- Atlantyk wyśmiewa rozdmuchany do granic możliwości patriotyzm w polskim wykonaniu. W każdym opracowaniu możemy przeczytać, że Gombrowicz wyśmiewa mit Polaka- Sarmaty. Moim skromnym zdaniem Gombrowicz okazał się wizjonerem. Wyśmiewał  tych którzy o patriotyzmie mówili jak najwięcej. Starsze pokolenie zapewne pamięta ''komunistycznych patriotów'', którzy z tym pojęciem mieli tyle wspólnego ile autorka tego bloga z fizyką kwantową. Dzisiaj, każdy kto choć trochę orientuje się w polityce, wie, że najwięcej o patriotyzmie mówią Ci którzy za nic tego pojęcia nie rozumieją. Profesor Bartoszewski kiedyś powiedział że z patriotyzmem jest jak z miłością do rodziców. Nikt o zdrowych zmysłach nie biega od kamery do kamery i nie krzyczy Kocham mamę i tatę. Gombrowicz to rozumiał, dlatego zarzucano mu brak polskości, a były (dzięki Bogu) minister sprawiedliwości- Roman Giertych, chciał wycofać Gombrowicza z kanonu lektur. Na szczęście do tego nie doszło, a mundurki po czterech miesiącach zostały zlikwidowane.

Kronos - Witold Gombrowicz    Patetycznie się zrobiło. Niestety, już mam taki styl pisania. Nie przypadkowo poświęciłam autorowi ten wpis. Poza słabością do Gombrowicza poluję na jego najnowszą książkę pt. Kronos. Chyba szybciej połknę kamień (tak jak mityczny Kronos) niż w mojej najbliższej księgarni wystawią Kronosa na cudowną półeczkę pt. Przeceny lub -25%.
  Post o Psychoanalizie otrzymał od Was dwucyfrową liczbę komentarzy. Po tygodniu prowadzenia bloga nie spodziewałam się takiej liczby. Dzięki :)   

 ,,Człowiek jest najbardziej uzależniony od swojego odbicia w duszy drugiego człowieka "
  

niedziela, 16 czerwca 2013

(...) psychologicznie rzecz biorąc, dziecko jest ojcem dorosłego człowieka

Sigmund Freud  Długo zbierałam się aby napisać post o tej książce, a jeszcze dłużej aby ją przeczytać. Mowa o pozycji absolutnie wyjątkowej, palonej na goebbelsowskim stosie, a mianowicie o "Wstępie do psychoanalizy" Pozycja obowiązkowa dla wszystkich psychologów. Nie mam zamiaru wiązać przyszłości z tą profesją, ale przeczytałam ją z polecenia mojego dobrego znajomego. Nie wiem jak się to dzieje, ale wszystkie książki które mi poleca są genialne, albo genialnie niszczą psychikę. Jak było z dziełem Freuda ? Myślę, że trochę jednego i trochę drugiego.
  Pisząc o Psychoanalizie najpierw należy przywołać postać Sigmunda Freuda. Psychiatra żyjący w dziewiętnastowiecznym Wiedniu, twórca psychoanalizy, na której opiera się cała współczesna psychologia. Mało kto wie, że chciał zostać prawnikiem, ale przez swoje zamiłowanie do przyrody i dzieło Goethego ''Natura'' {kiedyś przeczytam, na pewno ;)} zmienił swoje zapatrywania. Później studia- medycyna, przeplatane kłopotami związanymi z pochodzeniem. Freud był Żydem, co później propaganda hitlerowska skrzętnie podkreślała paląc jego kolejne dzieła. Po studiach praktyka zawodowa i pisanie kolejnych psychologicznych perełek.
Wstęp do psychoanalizy - Sigmund Freud  W ten sposób doszliśmy do lat 1915-1917, czyli czasu w którym autor udzielał się w środowiskach akademickich. W seriach wykładów na temat... psychoanalizy powstała książka o niej. Przemówienia dla wytrwałych. Język momentami bywa bardzo drętwy ( nie ma jak używać slangu w analizie Psychoanalizy), dlatego większość osób po pierwszych pięciu wykładach serdecznie dziękowała. Jeśli ktoś dotrwa do końca to nie pożałuje. Prawdy, wydawałyby się oczywiste oplecione są kilkustronowym wstępem  i rozwlekłym rozwinięciem, z którego trzeba wybrać kluczowe zdania by zrozumieć cały sens. Co ciekawe, obok pozornie oczywistych rzeczy, czytelnik spotyka się z twierdzeniami niemal rewolucyjnymi. Weźmy pod uwagę to że żyjemy w XXI wieku, a sto lat temu to dzieło musiało szokować dziesięć razy bardziej.
  Książka składa się z trzech części, w sumie to z czterech: Wstęp, Czynności Pomyłkowe, Marzenia Senne oraz Nauka ogólna o nerwicach.  Momentami jak czytałam wynurzenia doktora Freuda byłam przerażona. Czasem śni mi się las, a nawet szafa wypełniona ciuchami od Dolce& Gabbana i lepiej dogaduję się z tatą niż mamą. Czy mam się bać? Ni mniej ni więcej warto przeczytać. Szczególnie jeśli jesteś fanem psychologi albo filozofii, choć sam Freud nie uważał się za filozofa. Jeśli nie jesteś ani jednym ani drugim to też przeczytaj. Dowiesz się wielu ciekawych rzeczy o sobie. Po takiej dawce wiedzy warto przeczytać coś lekkiego,a przed snem nie analizować mniej lub bardziej kontrowersyjnych twierdzeń pana Sigmunda. Z chęcią przeczytałabym jeszcze jakieś dzieło pana doktora, szczytem marzeń byłoby Totem i tabu albo Kultura jako źródło cierpień,  ale moja biblioteka zarówno wiejska jak i miejska takowych nie posiada. Gdyby ktoś chciał wspomóc to proszę się zgłosić na adres: qltura1515@gmail.com  Na koniec moi czytelnicy zostawiam Wam jedno przesłanie jakie wyniosłam poznając życie i twórczość bohatera dzisiejszego tekstu:
,,Nigdy nie jesteśmy tak bezbronni wobec cierpienia jak wtedy, gdy kochamy ''

sobota, 15 czerwca 2013

Kac, nie tylko w Vegas.

  Każdy z nas zna to uczucie. Alkohol, dobra zabawa i... poranek. Gdzie byłem,co robiłem i gdzie podziała się butelka z wodą? W wersji light zastanawiamy się dlaczego wokół nas jest taki bałagan i co stało się z ostatnią flaszka wina lub wódki (kwestia gustu). W wersji hard, w pokoju obok znajdujemy tygrysa. O czym mowa ? Kac Vegas i wszystko jasne. 
  Czterech przyjaciół chce spędzić wieczór kawalerski. Dlatego jadą do Las Vegas, miasta które nie śpi. Po szaleństwach ostatniej kawalerskiej nocy trzech przyjaciół Phil, Stu i Alan budzą się z ogromnym, niemiłosiernym kacem... Co więcej- pan Młody Doug gdzieś znika. Ślub coraz bliżej, a pana młodego brak. To nie wszystko Stu, czyli średnio-ogarnięty dentysta poślubił striptizerkę, a Phil na jedną noc stał się gejem. W tle dominuje zdemolowany pokój, płacz dziecka, tygrys w pokoju obok, no a wszyscy czterej są ścigani przez Chińczyka- lichwiarza. Pamiętajcie, wszystko zostaje w Vegas :)
    Mogłoby się wydawać, że już więcej nic nie może się zdarzyć. Po sukcesie kasowym pierwszej części, Todd Phillips nie mógłby zmarnować takiej szansy. Druga część przenosi nas do... Bangkoku. Wszystko co zostało w Vegas zostało przeniesione na drugi kraniec świata. Oczywiście zmieniło się kilka, a nawet kilkanaście rzeczy. Średnio ogarnięty dentysta Stu, zaczął się ogarniać. Rozwiódł się ze striptizerką i żeni się z piękną Tajką Lauren. takie wydarzenie trzeba uczcić suto zakrapianym wieczorem kawalerskim. Nasi starzy bohaterowie sami nie wiedzą czego oczekiwać od ostatniej kawalerskiej nocy. Stu nie chce szaleństw, Phil najchętniej wynająłby cały dom publiczny na ten jedyny i niepowtarzalny wieczór, a Alan- jest Alanem. W końcu przyjaciele poprzestają na piwie. Jak się to skończy? Ciąg dalszych zdarzeń bardzo łatwo przewidzieć...
    Jak w brazylijskiej telenoweli. Myślisz, że to już koniec, ale fabuła ciągnie się dalej. Reżyser jednak nas zaskakuje . Nie ma wesela, ani wieczoru kawalerskiego. Alan zapada w depresję i trzech dobrych przyjaciół próbuje mu pomóc. Niestety dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane mawiał klasyk. W tym wypadku ta teoria się sprawdza. Sprawy toczą się zupełnie innym torem niż było to przewidziane. Trzech przyjaciół szuka zagadkowego Chińczyka,  biseksualistę lubiącego kokainę , o imieniu Chow gdy misja im się  nie powiedzie czwarty przyjaciel Doug zginie.
  Można mówić, że to  kretyńska komedia, której dalsze części są tworzone tylko i wyłącznie ze względów marketingowych. Może jest w tym trochę racji. Jednakże, sama wychodzę z założenia, że nie można tylko oglądać filmów i czytać książek, które są górnolotne i bardzo inteligentne. Czasem mamy ochotę obejrzeć coś głupiego. Pośmiać się i odstresować przy piwie wraz ze znajomymi. Dlatego powstał Kac Vegas. Sam reżyser miał doświadczenie w tworzeniu komedii przy których zapominasz że masz mózg. "Ostra jazda" czy "Old School: Niezaliczona"  to tylko niektóre z nich. Co charakterystyczne dla takich produkcji. Pierwsza część jest niezapomniana. Przy reszcie się śmiejesz ale pozostaje drobny niedosyt. Ni mniej ni więcej Kac Vegas to rozweselający drink, który pozwala zapomnieć o problemach. Współczesne katharsis ? 
Nasi bohaterowie
Ed Helms, Zach Galifianakis, Bradely Cooper i Todd Philips 









*Alan Garner (Zach Galifanakis)
*Stu Price (Ed Helms)
*Doug Billings (Justin Bartha)
* Phil Wenneck (Bradley Cooper)




piątek, 14 czerwca 2013

Zjadanie paznokci z doktorem Lecter'em



Milczenie owiec - Thomas Harris
 Miałam dodać recenzję jeszcze wczoraj, ale byłam w kinie. Wróciłam do domu, dotaszczyłam się do łóżka i spałam do teraz. Oglądałam Kac Vegas III, więc w najbliższym czasie postaram się dodać recenzję i z tego filmu. Jak na razie skupmy się jednak na Thomas'ie Harris'ie i jego najsłynniejszej powieści pt. ''Milczenie Owiec''. Większość ludzi kojarzy ten tytuł z filmu w reżyserii Jonathan'a Demme, który zrobił kawał dobrej roboty. Świadczy o tym pięć Oscarów i siedem nominacji do nich. Jednak ja jestem tradycjonalistką i dużo bardziej podobała mi się książka.
  Harris, dziennikarz z zawodu, miał już wyrobioną renomę wydając ''The silent of the lambs''. ''Czarna Niedziela'' czy ''Czerwony Smok'' to pozycje które przyniosły mu popularność na amerykańskim rynku. ''Milczenie owiec'' sprawiło, że o autorze zrobiło się bardzo głośno, szczególnie na starym kontynencie. Bohaterką jest młoda, początkująca policjantka Clarice Starling, która próbuje rozwiązać zagadkę seryjnego zabójcy o zabawnym pseudonimie Buffalo Bill. Co ciekawe w pracy pomaga jej inny, słynny seryjny zabójca- kanibal, doktor psychiatrii Hanibal Lecter, bohater poprzednich powieści Harrisa. Przez trzysta stron autor wprowadza nas w zakamarki zbrodni. Tworzy skomplikowaną fabułę, która nie pozwala przewidzieć, kto  jest słynnym Buffalo Billem. Jak w niemal  każdym amerykańskim thrillerze, w sprawę zamieszane są władze, jak choćby pani senator, której córka Catherine Martin zostaje porwana. Książka pokazuje pracę amerykańskiej policji, jej ciemne i jasne strony. Oczywiście, najbardziej wyrazista postać, doctor Lecter nie pozwala o sobie zapomnieć. Kryminał wzbogacony nietuzinkową postacią doktora psychiatrii, który przeszedł na drugą stronę.

 Musze uważać, by nie zdradzić zakończenia ani kluczowych momentów fabuły, bo zapewne nie każdy miał okazję spotkać się z ''Milczeniem owiec'' w wersji książkowej albo filmowej. Moim zdaniem jeśli tego nie zrobiliście wcześniej, to zachęcam do jej przeczytania a później obejrzenia. Dokładnie w tej kolejności ;) Sama od wielu lat czytuję różne thrillery czy kryminały. Wychowałam się na Agath'cie Christin'e i włamywałam się do biblioteczki mojej cioci w poszukiwaniu czegoś ciekawego do czytania, bo ile można zajmować się mniej lub bardziej inteligentną literaturą dla nastolatek. Czy powieść zachwyca? To może przesadzone stwierdzenie, nie mniej nie więcej warto poświęcić jej trochę czasu. Choćby dla poznania postaci doktora Lecter'a. 

  W związku z tym, że powieść została wydana w 1988 r. bierze ona udział w konkursie ''Książki wydane przed 1990'' organizowany przez Katarzynę K na blogu http://skrytkaslow.blogspot.com
Gdy już przeczytacie Milczenie Owiec, zachęcam do obejrzenia ekranizacji. A oto jej zwiastun, film został zekranizowany w 1991 r. więc jakość jest raczej kiepska, ale rekompensuje to fabuła :)


środa, 12 czerwca 2013

Polemika z życiem... czyli Życie Pi.




   Najpierw staram się przeczytać książkę, potem dopiero obejrzeć film. Niestety w tym przypadku było inaczej. Nie mogłam liczyć na moją bibliotekę, ani wiejską, ani miejską. W księgarniach i empikach też nie mogłam się na nią natknąć, więc obejrzałam film. Długo odkładałam decyzję o jego obejrzeniu, ale myślę sobie, w końcu się za niego zabiorę. Ciekawość wygrała
   O czym mowa? Jak sam tytuł wskazuje "Życie Pi". To ekranizacja powieści Yann Martel ( tak wiem, że kiedyś ją przeczytam). Opowiada o chłopcu, szesnastoletnim Pi Partel'u, który jako dorosły mężczyzna opowiada dziennikarzowi swoją historię . Już na początku dowiadujemy się skąd wzięło się jego zagadkowe imię. Dalej reżyser ( Ang Lee) wprowadza nas w telogiczno-filozoficzną dyskusję o Bogu. W sumie o bogach, bo czy można być wyznawcą trzech religii na raz, a mianowicie hinduizmu, islamu i chrześcijaństwa. Z kolejnymi minutami filmu śledzimy życie Pi. Życie obok zwierząt w zoo rodziców, łódź i tresowanie tygrysa. To wszystko przez dwie godziny filmu. Warto je poświęcić ?
   Od czasu do czasu lubię oglądać filmy przygodowe. Ang Lee funduje nam coś na kształt współczesnego Robinsona Crusoe, z lekkim zabarwieniem filozoficznym. Bohater wszędzie widzi Boga. W przyrodzie, zwierzętach czy drugim człowieku. Dla chrześcijan zupełna abstrakcja, dla hinduistów codzienność. Oczywiście oglądając ''Życie Pi'' z jednej strony  miałam ochotę płakać ze śmiechu, a z drugiej rzeczywiście się wzruszałam. Tresowanie tygrysa, połączone z walką o przetrwanie. Trochę śmiechu trochę łez. Zatem do jakiej kategorii można go zaliczyć? Czasem przybiera on formę powiastki filozoficznej, ale w wielu momentach jest to film przygodowy. Czyli przygoda z przesłaniem? 
   Nie mniej ni więcej, warto obejrzeć. A wcześniej przeczytać książkę, nie polecam odwracać kolejności ;)

A teraz trochę spraw związanych z blogiem. Najpierw chciałabym podziękować za wszystkie komentarze i wejścia. Dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem, dlatego każda uwaga jest dla mnie cenna, jednocześnie proszę o wyrozumiałość dla wszystkich moich błędów i niedociągnięć.
Poza tym biorę udział w konkursie http://skrytkaslow.blogspot.com/2013/06/nowe-wyzwanie-czytelnicze-czytam.html , dlatego następny wpis będzie właśnie w tym klimacie. Doczytam tylko książkę którą wczoraj zaczęłam, siadam z laptopem i piszę recenzję ;)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Początki pisania ze ''Zwiadowcami'' w tle.

Tak wiem, że początki zawsze bywają trudne....

      Nigdy wcześniej nie pisałam bloga. Często piszę jakieś recenzje czy własne teksty. Zazwyczaj tylko do szuflady. Korzystając z tego, że blog daje pewną dozę anonimowości, mogę puścić wodze fantazji i od czasu do czasu dodać parę zdań, na temat tego co przeczytałam, obejrzałam czy zasłyszałam.
     Tak jak na początku wspomniałam będę zamieszczać to co napisałam, zazwyczaj są to przemyślenia na temat przeczytanej książki, obejrzanego filmu czy ostatnich wydarzeń z wielkiego świata kultury i polityki. Od kiedy pamiętam takie wszystko i nic było moim spektrum zainteresowań. Kochała fantastykę i poezję, ale jednocześnie interesowałam się polityką i historią. Gdy spotykam się z moimi przyjaciółmi oglądamy mniej luba bardziej mądre filmy albo dyskutujemy na temat nowej płyty Kazika ;)  Jednak dosyć gadania, czas zacząć                                                                                                                                                 

Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu - John Flanagan      Fantastyka to moja pasja. Dlatego swoją przygodę z blogowaniem zacznę od powieści ''Ruiny Gorlanu", pióra Johna Flangan'a, autora siedmiotomowego cyklu "Zwiadowcy" Swoim starym zwyczajem, obok książek powszechnie uważanych za mądre staram się czytać te, powszechnie uważane za lżejsze. Dlatego sięgnęłam po serię pt "Zwiadowcy". Jej pierwsza część  nie jest klasyczną powieścią fantasy, bo jak głosi jedna z okładkowych recenzji, nie znajdziemy w niej magii ani smoków. Po mimo to, każdy fan fantastyki powinien przeczytać tę pozycję. Niech nie zmyli Was fakt, że jest to powieść dla młodzieży. Owszem, każdy ogarnięty dwunastolatek zorientuje się co i jak, ale nie zmienia to faktu że ogarnięty dwudziestolatek też powinien po nią sięgnąć.
    Książka porusza ponadczasowe problemy. To prosty slogan ale jest w nim dużo prawdy. Czytając kolejne strony możemy poczuć smak przygody. Nawet nie zauważymy kiedy minie jedna, druga, czwarta godzina i książka skończona. Idealne rozwiązanie na niedzielne popołudnie. Nie zależnie od tego czy mamy trzynaście czy trzydzieści lat. Zapewne sięgnę po następną cześć cyklu, o tajemniczym tytule "Płonący most". Czy było warto poświęcić jej czas, napiszę w którymś poście. Tymczasem zachęcam do spaceru, do najbliższej biblioteki. Warto ;)