Drogi czytelniku, wyobraź sobie że nagle musisz opuścić miejsce, które kochasz i przenieść się do zupełnie innego świata, bo tego w którym żyłeś już nie ma. Dlaczego ? O losach uchodźców i okrucieństwach wojny, która zmusza do tułaczki po całym świecie, opowiada Kim Thuy, w swojej autobiograficznej powieści RU.
Kim Thuy to z pochodzenia Wietnamka. Niestety wojna, toczona na półwyspie Indochińskim przez niemal dwadzieścia lat zmusiła ją do emigracji. Dziś mieszka w Monteralu. W życiu zajmowała się różnymi profesjami. Była szwaczką, tłumaczką i adwokatem, a także przez jakiś czas prowadziła restaurację. ''Ru '' to jej debiut pisarski, niezwykle udany, bowiem książka została przetłumaczona aż na piętnaście języków.
,,Wietnam ogarnięty wojną widziany oczyma dziecka''
Autorka jest zaledwie kilkuletnią dziewczynką, kiedy w Wietnamie wybucha wojna, domowa. Po jednej stronie stoją komuniści a po drugiej Amerykanie i cały kapitalistyczny świat. Ta sytuacja jest trudna do zrozumienia dla niejednego dorosłego, a co dopiero kilkuletniego dziecka ! Bohaterka dorasta patrząc na śmierć swoich najbliższych. Życie w konflikcie zbrojnym wiąże się z wielką biedą i walką o przetrwanie. Każdy przeżyty dzień w ogarniętym wojną kraju to cud. W piekle jakim żyje dziecko, nagle pojawiają się anioły. To wolontariusze, którzy zabierają dziecko do Kanady. To dzięki nim bohaterka przeżyła, a my możemy korzystać z jej twórczości, która daje wiele wzruszeń i równie dużo refleksji...
Niestety, raj- jakim wydawałby się wyjazd z państwa ogarniętego wojną, rodził się w bólach. Wiele trudów związanych z adaptacją w nowym miejscu, bariery językowe, to tylko nieliczne z wielu problemów z jakimi musi zmierzyć się dziecko.
Wszystkie swoje uczucia autorka przelała na papier. W ten sposób powstała powieść- dziennik o prostym tytule Ru. Ni mniej ni więcej, nazwa znaczy strumyk, drobne źródełko. Właśnie, to sama powieść jest drobna i oszczędna w treści. Przecież, aby wyrazić najważniejsze uczucia, tęsknoty czy ból nie potrzeba wielu słów. Ktoś kiedyś powiedział, że ''małe jest piękne'' W lekturze tego dziennika, wrażliwy czytelnik dostrzeże wiele piękna. Poetycki język, wzruszające, ale i momentami drastyczne opisy, powodują że książka ''chwyta za serce''. Autorka, dzięki swojej postawie i determinacji wzbudza podziw i może być wzorem dla niejednego z nas. Czasem, załamują nas drobne sytuacje, błahostki, podczas gdy bohaterce przyszło żyć w czasach wojny, samotności i wyobcowania.
Sądzę, że jeszcze nie raz będziemy mieli przyjemność spotkania z twórczością Kim Thuy. Piękna autobiograficzna powieść, zasługuje na uwagę. Jej objętość powoduje, że wystarczy godzina by ją przeczytać, ale jej treść pozostanie z nami na bardzo długo.
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego a dziękuję wydawnictwu :
Chciałabym was przerosić, za to że od jakiegoś czasu (chyba tydzień) nie byłam na waszych blogach. Chcąc napisać jakąś recenzję, muszę siedzieć w MC Donald's lub KCF, bo nie mam dostępu do internetu. Mam nadzieję, że we wtorek w końcu będę mogła spokojnie poczytać Wasze blogi i napisać notkę z nowego miejsca zamieszkania czyli- akademika ''Muchomorek'' w Warszawie. Pozdrawiam i liczę na Waszą wyrozumiałość