piątek, 30 sierpnia 2013

Dzieciństwo w mroźnej Szwecji.

Dawno nie czytałam dobrego, wciągającego skandynawskiego kryminału. Od czasu Larssona czy Marklund czy Nesbo w tym gatunku panował swoisty przestój. Niby non-stop wydawano jakieś książki, ale to nie było to samo. Dopóki, gdy z biblioteki n wypożyczyłam Domek z piernika stwierdziłam, że skandynawska literatura trzyma poziom, który narzucił autor trylogii Milenium.

Domek z piernika - Carin Gerhardsen
Domek z piernika to debiutancka powieść pani Carin Gerhardsen. Wielu czytelnikom, to nazwisko nic nie mówi. Autorka dwóch książek Najmroczniejsza ciemność i Kołysanka Śmierci. Nie były mi one wcześniej znane i szczerze mówiąc nie miałam ochoty żeby ich czytać. Sięgając po Domek... miałam ochotę na lekką i (niekoniecznie) przyjemną lekturę. Dodam, że sam życiorys autorki trochę mnie zniechęcił... nauczycielka matematyki... brrr... Spodziewałam się jakiś matematycznych łamigłówek, które pomogą znaleźć mordercę. Naszczęście, zamiast matematycznego bełkotu, dostałam dobry thriller psychologiczny z Freudem w tle.

Skąd w człowieku bierze się zło ? To pytanie, które od wieków trapi uczonych. Gerhardsen próbuje odpowiedzieć na to pytanie, kreując postać bardzo tuzinkową. Życiowy nieudacznik Thomas Harris, zupełnie niczym nie wyróżnia się w tle. Z zawodu jest zwykłym gońcem, żyje samotnie, obserwuje ludzi, ma 44 lata, nie ma żony, rodziny, pozycji społecznej, ma za to bagaż wspomnień. Życie przeszłością to teraźniejszość Harrisa. Wspomnienia z dzieciństwa, których nie pamięta statystyczny człowiek, nie pozwalają mu normalnie żyć. Piętno prześladowanego dziecka ciągnie się za nim niemal od czterdziestu lat, a co gorsza jego oprawca, żyje w tym samym mieście co on. Żeby było ciekawiej ma rodzinę, dzieci, dobrą pracę piękną żonę i wakacje w ciepłych krajach. Później, jak to w skandynawskich kryminałach bywa, dochodzi do morderstwa. I to nie jednego. I to nie takiego zwykłego, ale pełnego okrucieństwa, skomplikowanych, intryg, śledztw... czyli wszystkiego co w tym gatunku najlepsze. Co ciekawe, sprawą zajmuje się, tym razem nietuzinkowa postać. Policjant śledczy to człowiek opętany pracą, karierowicz który przez 24 godziny zajmuje się śledztwem. Na szczęście Pani matematyk łamie ten stereotyp i na kartach powieści kreuje ciepłego człowieka. Z pięciorgiem dzieci, żoną piekącą ciasto, uroczym domkiem, który zajmuje się śledztwem, które zupełnie do niego nie pasuje.... Więcej Wam nie napiszę, sami przeczytajcie :)

Książka, jak książka, wybitna nie jest posiada kilka mankamentów (oj, poleje się krew, jak na kryminał przystało). Po pierwsze jest cholernie przewidywalna. Jeśli przeczytałeś kilak książek w tym typie, już na sześćdziesiątej stronie domyślasz się kto jest mordercą, na 160 jesteś pewnym, na 200 możesz się założyć o 200 zł, a potem masz satysfakcję w stylu Haha znowu miałem rację. Wada numer dwa. Książka jest na swój sposób psychologiczna, ale autorka chce z tego uczynić główny atut. Psychologia w tej powieści jest raczej próbą realizacji XIX-wiecznych koncepcji Freuda. Czy autorce się udało ? Sami musicie ocenić. Wada numer 3. kocham książki które są napisane pięknym językiem. Nawet książka, która pozornie nas nie interesuje, może zachęcić barwnym językiem, żywymi dialogami i plastycznymi opisami. Tutaj mi ich brakowało.

Warto wspomnieć, że książka jest pierwszą książką z cyklu o nietuzinkowym detektywem z gromadką dzieci. Autorka już napisała kolejne części, czekające na tłumaczenia. Z ciekawości sięgnę. Sama powieść nie wbija w fotel, ale gdy ją kończysz myślisz, myślisz... i myślisz. Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?
Autor: Carin Gerhardsen
Tłumaczenie: Robert Kędzierski, Anna Krochmal
Tytuł: Domek z piernika
Tytuł oryginalny: Pepparkakshuset
Seria/cykl wydawniczy:  Conny Sjöberg tom 1
Data wydania: 8 maja 2012
Wydawnictwo: Rebis
Ocena:  3/6
Za możliwość przeczytania dziękuję:


środa, 28 sierpnia 2013

Biografia czy hagiografia polskiego Sarmaty?

Granica między tymi gatunkami jest płynna. Marta Sztokfisz, przez trzysta trzydzieści stron opisała życie legendy polskiego kina. Ile w nim prawdy, a ile mitologizacji?

Jerzego Hoffmana, zna niemal każdy. Na jego filmach wychowywały się pokolenia Polaków. Ekranizacje Potopu czy Pana Wołodyjowskiego były wytchnieniem, od obszernych szkolnych lektur dla niejednego maturzysty. Jego filmy takie jak: Uwaga Chuligani, Prawo Pięści ubarwiały komunistyczną rzeczywistość. Dorobek reżyserski pana Jerzego jest ogromny: Doktor Honoris Causa Instytutu Filmowego w Moskwie, zdobywca sześciu Nagród Ministerstwa Kultury i Sztuki, laureat siedmiu Złotych Kaczek, nominowany do Oskara. O jego twórczości można o nim pisać obszerne tomiska, pełne analiz gier scenicznych. Marta Sztokfisz, odbiegła nieco od tej formuły, mniej skupiła się na pracy reżyserskiej, a bardziej na życiu osobistym, rodzinie i wspomnieniach. Dlatego, w jej biografii pt. Jerzy Hoffman, Gorące Serce, znajdziemy pikantne szczegóły dotyczące życia, pracy i charakteru, człowieka, który przez kinowy ekran edukował nie jednego rodaka.
Marta Sztokfisz, z zawodu dziennikarka, specjalizująca się w biografiach. Opisywała życie Marka Grechuty czy Edyty Klein. Jest również autorką cyklu scenariuszy filmów dokumentalnych. Gorące serce jest jej ostatnią książką. Powstała dzięki setkom rozmów, z ludźmi, którzy znają pana Jerzego najlepiej: zaprzyjaźnionymi aktorami, znajomymi z dawnych lat, ludźmi kultury i sztuki tj. Anna Dymna czy Daniel Olbrychski, a także samym reżyserem i jego trzecią żoną, Jagodą. Praca nad książką, zbiegła się z ekranizacją ostatniego filmu Hoffmana, Bitwa Warszawska, 1920. W rozmowie z PAP, Sztokfisz mówiła:
„Nie jest to publikacja poświęcona twórczemu dorobkowi Hoffmana. To opowieść o życiu wyjątkowego człowieka. Wszyscy znają filmy Jerzego Hoffmana, ale o jego życiu publiczność wie niewiele. Teraz ma okazję je poznać. Pośmiać się i wzruszyć".
Biografia jest pełna anegdot, refleksji i życia w trudnych czasach, syberyjskich mrozów czy peerelowskiej rzeczywistości. Sztokfisz przedstawia czytelnikowi, postać nietuzinkową i barwną. Jerzy Hoffman, to współczesny Sarmata lubiący dobrze jeść i jeszcze bardziej popić alkohol. Przy okazji romantyk, niejednokrotnie z nostalgią wspominający drugą żonę Rosjankę, Walentynę, której dedykował Ogniem i Mieczem. Szarmancki, kulturalny, w razie potrzeby potrafiący ustawić do pionu aktorów i przyjaciół. Typ dowódcy, jak mówiła o nim jedna z aktorek samiec Alfa. W wielu dykteryjkach, autorka przedstawia Hoffmana, jako leadera, który potrafił skupić wokół siebie ludzi. Od dziecka przywódca grupy, ale pełen dyscypliny, wychowany w rygorze przez ojca oficera. Jego charakter ukształtowany przez wojnę i lata spędzone na Syberii, kształtowały jego charakter. Lubiący imprezować, towarzyski, ale kiedy trzeba pracowity zdyscyplinowany perfekcjonista.
Człowiek idealny, przy którym bledną inne postacie? Podczas czytania biografii, pióra pani Marty można odnieść takie wrażenie. Autorka bezkrytycznie podchodzi do tematu, do tego stopnia, że negatywne cechy pana Jerzego, Sztokfisz przedstawia w pozytywnym świetle. Rozrzutność, niepotrzebne wydawanie pieniędzy…? Nie, polska gościnność, honor i gest, usprawiedliwia wydawanie pieniędzy na: bale, imprezy czy prezenty dla żony. Sam reżyser, mówił, że Charlie Chaplin nie miał powodzenia u kobiet, bo był skąpy. W ten oto sposób tłumaczona jest większość zachowań, które u innych byłby uznane za złe czy niejednoznaczne, w książce przedstawione są, jako śmieszne anegdoty, a czasem nawet zalety albo zasługi. Pan Hoffman pije, ale się nie upija, jeśli krzyczy to tylko w słusznej sprawie, a prośby żony w stylu: Nie wpieprzaj tego wieprza to nie przejaw obżarstwa czy łakomstwa, ale sarmackość i staropolskie zasady przeniesione do dwudziestego pierwszego wieku. W opisywaniu życia i twórczości wielkich ludzi nie chodzi o wyciąganie przysłowiowych: brudów czy szarganie opinii twórcy polskiej kinematografii. Jednakże, niektóre anegdoty czy dykteryjki miały być śmieszne, a wyszły na sztuczne i przesłodzone. Biografia, to nie hagiografia, nie może idealizować, a tymczasem czytelnik ma wrażenie, że czyta o krystalicznym człowieku, niemal mitologicznym herosie, który na wszystko potrafi znaleźć złoty środek.
Ni mniej, ni więcej, po mimo kilku mankamentów książka jest interesująca. Lekki barwny język powoduje, że trudno się od niej oderwać. Bardziej wrażliwych czytelników mogą denerwować przekleństwa, średnio, na co drugiej stronie. Rekompensuje to szata graficzna, fotosy z planu filmowego i momenty, które potrafią rozbawić do łez.
Czytałam już lepsze, bardziej obiektywne i dopracowane biografie. Z twórczością Marty Sztokfisz spotkałam się pierwszy raz. Dowiedziałam się wiele, nie tylko o życiu pana Hoffmana, ale o polskim kinie, aktorach i pracy reżysera. Przez palce brałam, niektóre wyidealizowane historie, ale ze szczerym zainteresowaniem czytałam o burzliwym życiu pana Hoffmana, zsyłce na Syberię, kolorowaniu peerelowskiej rzeczywistości, czy miłości do żon i córek. Pan Hoffman ma dystans do siebie i do swojej pracy, co najlepiej ujął w słowach:
Kiedyś reżyserowie pili w 4d, dziś kręcą filmy w 3D

Książka warta uwagi i godna przeczytania. Po mimo kilu niedociągnięć zainteresuje niemal każdego. My Polacy, często nie doceniamy, a co gorsza często nie znamy twórców rodzimej kultury. Dlatego książka Sztokfisz powinna być obowiązkową lekturą, dla każdego widza Potopu czy Pana Wołodyjowskiego
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzecnckiego serdecznie dziękuję:




Efekty mojej współpracy recenzenckiej, sprawdzę jeszcze raz przecinki i posyłam do wydawnictwa :)

niedziela, 25 sierpnia 2013

''Wojna, rycerze i miłość, czyli blaski średniowiecza w fantasycznym wydaniu''

Autor: E.M Thorhall
Tytuł: Zamek Laghortów
Wydawca: RW2010
E-premiera: 2013
Gatunek: Powieść  fantasy, fantastyka
Ilość stron: 174
 
Zamek Laghortów, jest  pierwszą  częścią cyklu Zbrojni, który składa   się  z czterech  tomów opowiadających o grupie najemników, którzy służą  Sir Erykowi i jego żonie - Lady Lyanny. Zbrojni, jak zapowiada sam autor, to cykl - lekki, łatwy  i przyjemny, utrzymany w średniowiecznym, nieco mrocznym klimacie. Turnieje rycerskie, zamki, polowania w dzikich ostępach, walki zwaśnionych królestw, to tylko niektóre wątki, jakie serwuje nam pisarz, o tajemniczym pseudonimie E.M.Thorhall. Fanom fantastyki jest znany z kilku opowiadań takich jak: Kuzyn, Obrona Aven czy Vartheńczyk. Świetnie rozumie średniowieczne klimaty. Wszak, sam pisarz interesuje się odległymi wiekami średnimi. Jak sam o sobie pisze, lubi książki fantastyczne i obyczajowe, nieobcy jest dla niego świat Wikingów. Łatwo się o tym przekonać, gdyż Zamek Laghortów to połączenie fantastyki, powieści obyczajowej i kroniki życia rycerzy-zwiadowców, często posuwających się do okrucieństw,  godnych  Wikingów.                                                                                                                               
Główną bohaterką powieści, jest siedemnastoletnia  Kyla, która tylko pozornie  nie pasuje do tego świata. Córka, prominentnego rycerza Davera, zostaje osierocona przy porodzie, a jej ojciec ginie kilka dni później.  Pierwsze lata życia spędza u wujostwa, ciotki Rebeki i jej męża Gharta, którzy systematycznie uprzykrzają jej życie.  Dziewczyna, z godnością znosi upokorzenia, do czasu, aż zostaje zmuszona do wyjścia za mąż. Jak  w większości powieści obyczajowych, wybrankiem okazuje się być dużo starszy, znany karczmarz, który nie stroni od alkoholu. Kyla postanawia uciec. Kilka dni błąka się po lesie, aż pewnego dnia spotyka tajemniczą zjawę. Swoim krzykiem alarmuje grupę zwiadowców, którzy cudownym zrządzeniem losu odnajdują dziewczynę.
I tak oto nastolatka trafia pod opiekuńcze skrzydła Sir Eryka, właściciela tytułowego Zamku Laghortów. Tam zostaje rozpoznana, a dzięki pierścieniowi – rodzinnej schedzie -  poznaje historię swojego rodu, ojca wojownika i matki, pięknej kobiety, która poświęciła życia, by Kyla mogła przyjść na świat. Nieco przesłodzona historia? Dalsze losy dziewczyny, są nierozerwalnie związane z zamkiem. Polowania, uczty, zaloty ze strony rycerzy, to główne wątki powieści, której akcja na wiosce w Vinryd, należącej do Itarii, krainy rządzonej przez króla Berona. Niejasno, w kilku zdaniach została opisana wojna jaką prowadził władc z sąsiadującym państwem Vathen, którym niepodzielnie rządzi despota Robertem Dodaje ona nieco mroku i tajemnicy, średniowiecznej sielance. Mam nadzieję, że niedopowiedziany, potraktowany trochę po macoszemu wątek zostanie lepiej opisany w następnych tomach. Przecież, nie bez przyczyny, seria nosi nazwę Zbrojni, która sugeruje temat.                                                                                                                 
Cała powieść to życie perypetie Kyli. Zgodnie z zapowiedzią autora, czyta się ją lekko, łatwo i przyjemnie. Nie jest to fantastyka najwyższych lotów. Nie spotkamy się z tolkienowskimi opisami światów, postaci czy wojen, ani humorem Sapkowskiego. Ni mniej, ni więcej każdy lubiący fantastykę powinien sięgnąć po tę serię. Dlaczego ? Książka potrafi wciągnąć, zainteresować od pierwszej do ostatniej strony, mimo  niektóre wątki wydają się być nieco prozaiczne.  W powieści spotkamy nieskazitelnych bohaterów, jak również ciemne charaktery, choćby tajemniczego Mhorta, który nie przepada za Kylą, a jego zachowanie wzbudza irytację, nawet u najbardziej wytrwałego czytelnika. Taki podział dodaje smaczku całej powieści i wprowadza zamieszanie w sielankowym życiu zamku.Czy tylko pozornie sielankowym.... ?.
Co ciekawe, wiele wątków w powieści  nie zostało dokończonych. W mojej opinii, najciekawsze sprawy takie jak konflikt zwaśnionych królestw, rola magów  w życiu Vinryd czy tajemnicze stwory, o jeszcze bardziej tajemniczej nazwie nektosgowie, zostały pominięte, przemilczane lub poświęcono im dwa- trzy zdania opisu. Czytając kolejne strony, w zawrotnym tempie poznajemy nowe wydarzenia, które giną bez echa,                           na następnych kartach powieści. Na szczęście to tylko pierwsza część cyklu Zbrojni,  mam nadzieję, że rozpoczęte wątki wyjaśnią się już w kolejnych tomach. Czyżby ten zabieg, miał zachęcić czytelników do lektury kolejnych tomów? Jeśli tak -  to był udany, bo po lekturze Zamku, mam ochotę na więcej i liczę, że się nie zawiodę.
Oczywiście, książka ma kilka mankamentów. Prosta fabuła,  której momentami brakuje polotu, język który ani trochę nie przystaje do czasu akcji i znaczna rola kobiet, w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Któryż średniowieczny rycerz godziłby się brać niewiastę na krwawe polowanie?! Od Zamku Laghortów oczekiwałam rozrywki. Dobrze się bawiłam czytając o kolejnych perypetiach bohaterki.  Mimo prostej fabuły, książka stawia wiele pytań, a po jej zakończeniu, niemal każdy czytelnik będzie się zastanawiał co dalej…  Mam nadzieję, że drugi tom rozwieje owe wątpliwości.
Za możliwość przeczytania, egzemplarza recenzenckiego, dziękuję :
RW200
 

sobota, 24 sierpnia 2013

Mistrzom tego się nie robi.

Siedzę sobie w bibliotece i szukam książek. Niby nic szczególnego. Nagle przychodzi jakiś pan, ze stosikiem lektur do oddania. Też nic szczególnego. Jednakże, dostrzegam książkę, która jest na mojej liście Must read, a mianowicie ,,Sekretna księga Dantego’’. Szybkim krokiem, a właściwie biegiem zmierzam po nią przy okazji trącając starszą panią, która trzymała książkę, o Janie Pawle II. Po mimo tego, iż najpiękniej jak umiałam  przeprosiłam ją ale i tak dostałam reprymendę, że jestem bezczelna. Ach Ci katolicy, ach te starsze panie!

Sekretna księga Dantego - Francesco FiorettiKoniec uroczej dykteryjki. Kim jest Dante, zapewne wie każdy czytelnik, który posiada średnie wykształcenie. Autor Boskiej Komedii, ponadczasowego dzieła, obok którego narosło wiele legend. Wędrówka po piekle, czyśćcu i niebie, powoduje, że wyobraźnia niektórych naukowców, historyków i zwykłych czytelników zaczyna intensywnie pracować. Sam autor umarł, a niektórzy twierdzą że został zabity, w niewyjaśniony sposób, a ostatnie wersy jego dzieła tajemniczo zaginęły, gdyż wielu nie przypisuje zakończenia poematu włoskiemu pisarzowi, tylko jego dzieciom. Nieścisłości związane z językiem i opisami powodują takie przypuszczenia. Osobiście sama nic takiego nie dostrzegłam, ale znawcą średniowiecznych poematów nie jestem.Za to, nawet nasz wieszcz, numer cztery, uległ fascynacji pod tytułem Dante, wielka niedoceniona tajemnica…
Coś ty Italii zrobił, Alighiery,
Że ci dwa groby stawi lud nieszczery,
Wygnawszy pierwéj...
Już daję spokój Norwidowi, bo nie czuję się upoważniona do komentowania jego dzieł. Za to chętnie napiszę o autorze, Francesco Fiorettim, który mieni się znawcą Alighierego i (o zgrozo) pisze podręczniki dla dzieci w wieku szkolnym. Jak głoszą informacje zawarte w dalszej części okładki książki, Sekretna Księga Dantego jest jego spektakularnym sukcesem, który zyskał uznanie, w oczach krytyków (chyba ślepych?).
Fabuła książki, z góry zakłada, że Dante został zabity. Na ok. 20 stronie ustala to Giovanni, medyk i bękart za razem. W XIV wieku takie połączenie było niemal niemożliwe. Bardziej niemożliwe było to, że bohaterowie mówili współczesnym językiem. Jak już autor osadza książkę w średniowieczu, to niech bohaterowie nie wypowiadają zdań w stylu Poznałam go na wyjeździe do Luccy. Miły mężczyzna… (cały przekrój średniowiecznego języka w jednym zdaniu). Pomińmy warstwę językową. Fabuła opiera się na tym, że zagadka rozwiązuje się za zagadką. Szczególnie, gdy do akcji wkracza Templariusz, były mnich Bernard.  Genialny matematyk, który w przerwie między wizytą w burdelu, a zjedzeniem kolacji, wyjaśnił za pomocą kilku cyferek, misterną tajemnicę zagadki Boskiej Komedii. Potem Giovanni dowiaduje się koto jest jego ojcem, mniszka Beatrycze  ucisza swój instynkt macierzyński…. Cud, miód i malinki. Wszyscy żyją długo i szczęśliwe, a Dante zginął w słusznej sprawie. Wszyscy się cieszą, ale nie czytelnik…
Dante w swoim genialnym poemacie zmieszał z błotem większość włodarzy ówczesnego świata… Czy to wystarczający powód żeby go zabić? Owszem, wystarczy dołożyć tylko wątek miłosny i cała misterna intryga rozwija się na trzystu paru stronach. Czytając książkę miałam dziwne wrażenie, że autor próbuje naśladować Dana Browna. Liczby, wartka akcja, ale…. Sztuczna intryga, język prawie jak w powieści młodzieżowej i bohaterowie tak płascy jak deska do prasowania. Zapowiadał się ciekawy bestseller, polecany przez Corruerre della Sera i porównywany z  Kodem Leonarda da Vinci . To sprawiło, że autentycznie chciałam przeczytać tę książkę. Nawet, gdy uderzył mnie język współczesny, w powieści stylizowanej na średniowieczną i opisy godne czytadła dla niewymagających gospodyń, chciałam dotrwać do końca. I dotrwałam. Plusem książki jest to, że można pooglądać tabelki matematyczne albo pobawić się w odszyfrowanie Boskiej Komedii, która jest mapą do…. Arki Przymierza. Czy bohaterowie ją odnajdą… Śmiech na sali? I znowu zadaję sobie pytanie. Czy mam płakać ze śmiechu czy z rozpaczy? Nie chcę się rozczarować, gdy znowu znajdę jakąś książkę z mojej listy Must read, a okaże się kompletną klapą z tabelką, która pomoże Ci znaleźć Arkę Przymierza.
,,Co współcześni zrobili Ci Alighieri, że Twe dzieło w rozrywką głupców zamienili’’
Oj, poezja w moim wykonaniu jest na poziomie recenzowanej książki
autor: Sekretna Księga Dantego
tytuł: Francesco Fioretti
tytuł oryginału: Il libro segreto di Dante
wydawnictwo: Rebis
data wydania: 20 marca 2013
ISBN: 9788375109672
liczba stron: 344
kategoria: historyczna
język: polski
typ: papier
ocena: 2/6
Za możliwość przeczytania dziękuję: