niedziela, 18 sierpnia 2013

Arysta w czasie... terroru totalitanego.

-Kaśka, czemu płaczesz.
-Nie zrozumiesz.
-Jak mi nie powiesz to nie zrozumiem. To co ?
-Płaczę nad losem artysty w czasie dyktatury Stalina, ot co!
-Aha. To nie rozumiem. Jak już skończysz to pomyj garnki, bo idę do Kościoła.
Dzisiejsza poranna rozmowa z moją mamą. Nareszcie przeczytałam Dziennik Mistrza i Małgorzaty. Był to nie lada wyczyn. Książka ma 698 stron, jest wielkości Encyklopedii, a co najgorsze ma 130 stron przypisów. Jej czytanie wygląda mniej więcej tak: przeczytasz dwa zdania- przypis. Ni mniej ni więcej oznacza to, że ze strony pięćdziesiątej lądujesz na stronie 601. I tak przez 570 stron dziennika. Po mimo tych wszystkich niedogodności, na prawdę warto ją przeczytać.
Dziennik Mistrza i Małgorzaty - Michaił BułhakowMichaił Bułhakow, jest (a przynajmniej powinien być) znany wszystkim, którzy posiadają średnie wykształcenie. Wśród jego rozlicznych dzieł: powieści i dramatów, największą popularnością cieszy się Mistrz i Małgorzata. Jest to moja ukochana lektura z liceum, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Właśnie, przede wszystkim akcja dziennika Bułhakowa toczy się wokół pisania tej powieści i związanych z tym problemów. Tak jak napisałam w tytule. Liczne przeszukania, mieszkania, konfiskaty rękopisów i wielogodzinne przesłuchania. Ot uroki państwa totalitarnego. Trzeba rozumieć ten klimat, aby w pełni zrozumieć sens dziennika Bułhakowa. I oczywiście przeczytać Mistrza i Małgorzatę.
Piszę bardzo ogólnie, dziennik Bułhakowa. Nie jest to do końca prawda. Siedmiuset stronnicowa relacja składa się z dwóch części. Pierwsza, o dosyć wymownej nazwie Pod Butem jest zapisem wspomnień samego Mistrza. Zostały w nim opisane relacje z jego pierwszą żoną - Tatianą Łappą oraz (dosłownie) oszczędzanie na chleb, przerwy w dostawie prądu i uroki życia artysty wszech czasów- w postaci głodu i kolegów z CZEK-a ( młodszych czytelników odsyłam do cioci Wikipedii).
Druga część książki to zapiski drugiej żony Bułhakowa, której imię i nazwisko poznajemy w tytule. Jelena Bułhakowa, na prośbę męża skrupulatnie notowała każdy dzień z życia artysty. Wpisy są okraszone listami Michaiła. Raz pięknymi i poetyckimi, drugi raz zupełnie błahymi. Poza tym daje on świetną lekcję, wszystkim rozwiedzionym małżeństwom, jak można rozstać się w zgodzie. Bułhakow jak na mistrza i autorytet w dziedzinie literatury przystało, szanował i przyjaźnił się ze swoją pierwszą żoną. 
Jednak nie o tym mowa. Dzienniki to  przede wszystkim przerażające świadectwo życia w stalinowskiej dystopii. Bułhakow cierpiał dodatkowo bo.. Należał do inteligencji, nie pisał na polecenie władz, zajmował się niewygodnymi tematami religii i Boga, a w wojnie domowej walczył po stronie białych [znowu Wikipedia:) ]. Żeby nie było tak depresyjnie, żona Mistrza, opisuje również wesołe akcenty, których nie brakowało w życiu Bułhakowów. Spotkania z niepokornymi twórcami, codzienne życie, wspólna praca nad książkami i radość wspólnego życia. Mało kto wie, że to Jelena przepisywała większość dzieł Mistrza. To piękne, jak w tak mrocznych czasach, ludzie którzy spotkali się po latach, mających za sobą bagaż doświadczeń, potrafili się kochać i cieszyć swoją obecnością. Życie z Mistrzem było najpiękniejszą rzeczą jaka mi się przytrafiła. Taki wpis na samym początku zabrzmiał niezwykle cukierkowo, ale czytając kolejne strony o tym jak Michaił i Jelena razem przepisywali kolejne zdania powieści, w pełni potwierdzały owe słowa. Równie pięknym momentem w dziennikach, są listy pary małżonków, gdy na jakiś czas musieli się rozstać. 
Gdy czytałam Mistrza i Małgorzatę, miałam poczucie, że czytam o miłości opisanej w najpiękniejszy możliwy sposób. Teraz wiem, skąd Bułhakow czerpał inspirację w trakcie tworzenia powieści. Śmiało można wysnuć wniosek, że powieść jest niejako autobiografią Bułhakowa, a tytułowe postacie, to tak naprawdę małżeństwo, któremu przyszło czekać na siebie czterdzieści osiem lat i żyć w czasach stalinowskiego terroru. Tak nieprawdopodobnego, że diabeł, umiejętność znikania i latania stają się sposobem na pokazanie absurdu i tragizmu... Tragizmu niewoli i życia w czasach pozbawionych miłości. W takich czasach, nawet Diabeł- Woland, traci swoją sprawczą moc zła. Zostaje tylko miłość, Mistrza i jego Małgorzaty (a może powinnam napisać Jeleny).
Autor: Michaił i Jelena Bułhakowowie z komentarzem Wiktora Łosiewa
Tytuł: Dziennik Mistrza i Małgorzaty
Wydawnictwo: Muza SA
Liczba stron: 686
Oprawa:  twarda
Ocena: 5/6 (za te przypisy na końcu książki)
Za możliwość przeczytana dziękuję 
 
 PS. A teraz tak trochę prywaty :) Kiedyś pisałam o zespole Kult. Dziś idę na koncert :)

21 komentarzy:

  1. Moja mama miałaby chyba więcej zrozumienia ;P
    Ale po co czytać każdy przypis? ;D Ja czytam tylko te najbardziej frapujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam ten sposób ale jak zaczęły pojawiać się persony, o których nie słyszałam a które potrzebne są do zrozumienia treści książki, to musiałam przewędrować na koniec książki :)

      Usuń
  2. Na pewno po to sięgnę gdyż MiM to moja ukochana licealna lektura - zalety sześciu godzin polskiego w 3 i 4 klasie LO :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam o tym wiele przy okazji omawiania lektury; omówiliśmy też biografię Bułhakowa dość dokładnie, gdyż wiele osób się nim interesuje. Też go lubię i na pewno kiedyś sięgnę po "Dziennik...", ale to dopiero w wolnej chwili, czyli za rok.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z autorem, ale jego powieści jeszcze przede mną, dopiero wkraczam w liceum. ;) Mama rzeczywiście nie zrozumiała, musiałaś się poczuć tak jakbyś z jakiejś chmury oddalonej od ziemi, spadła na twarda glebę codzienności...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpierw musiałabym przeczytać "Mista i Małgorzatę" (co z resztą zamierzam zrobić). Książka wydaje się interesująca, więc po przeczytaniu w/w książki chętnie siegnę po "Dziennik...".

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, ta rzeczywistość w zetknięciu z literaturą - gdzie garnki, a gdzie Bułhakow? :) Strasznie, strasznie (zresztą już o tym wspominałam ^^) zazdroszczę ci tej książki. Szkoda, że za przypisami trzeba biegać na koniec i z powrotem, ale czasem warto cierpieć :)

    PS. Baw się dobrze na koncercie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja mama zaraz by sprawdziła jaka to ksiażka, i zabukowała sobie kolejkę do czytania, zanim wyprzedzi ją tata i siostra :) Musze dorwać tą książkę. Zawiera dokładnie to, co lubię- Rosję, pisarzy, żonę pisarza (z doswiadczenia wiem, ze żony pisarzy to niesamowite osóbki) jest autobiograficzn i ma duże przypisy. A czytałaś dziennik żony Dostojewskiego, Anny? Niesamowita kobieta. Co z tego, że rodzina męża ja dręczy, że jest na skraju choroby psychicznej-najważniejsze jest, aby jej mężowi przypadkiem się coś nie stało. Pisala to już po jego śmierci, jak lwica odpierala zarzuty innych biografów-to Anna jest największą bohaterką tego dziennika, naprawdę warto!
    Czołem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walka o to kto ma przeczytać pierwszy jakąś książkę, znam to, ale mi przyszło walczyć z moimi znajomymi:) Niestety nie czytałam dzienników pani Anny Dostojewskiej, ale nie opuszczę tej pozycji.
      Co jak co ale Ruskim pisarze się udali. Tołstoj, Dostojewski, Płatnow, Bułhakow, jest w czym wybierać :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze ,,Mistrza Małgorzatę''. Ja zresztą odkąd pamiętam podchodziłam do klasyki, jak pies do jeża i nic się w tej kwestii nie zmieniło, dlatego również i na powyższą pozycje się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi ciekawie, szczególnie, że Mistrz i Małgorzata to świetna powieść! Muszę się rozejrzeć za tą książką. Pozdrawiam i mam nadzieję, że koncert był udany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koncert był genialny. Kazik ma charyzmę i niezdzieralny głos, śpiewał 2 godziny 40 minut. :)

      Usuń
  10. Z chęcią przeczytam, wiele słyszałam na temat tej książki i jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  11. No to jesteśmy imienniczkami :-)
    Kocham, wprost uwielbiam "Mistrza i Małgorzatę", a Bułhakov jest dla mnie wzorem. sama mam zamiar zapoznać się z jego dziennikiem, pomimo że jest to lektura trudna. Dla takich książek warto się przemęczyć :) źle, wróć. Czytanie ich to czysta przyjemność. Zazdroszczę Ci możliwości przeczytania książki.

    OdpowiedzUsuń
  12. oooo, imienniczka ! ;d "Mistrza i Małgorzatę" poznałam przy okazji matury i nie było to spotkanie złe, ale nie wiem, czy potrafiłabym "dziennik..." tak entuzjastycznie odebrać, jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgłasza się kolejna Kasia! ;) Lubię czytać przypisy, żadnego nie omijam, dzięki nim czasami można się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Wolę jednak, kiedy znajdują się na tej samej stronie, co tekst główny: takie wertowanie stronic bywa nie tylko męczące, ale też naraża książkę na więcej zniszczeń (a ja staram się utrzymać zawartość mojej biblioteczki w stanie idealnym).
    A obraz pary przepisującej kolejne zdania baaardzo zachęcający. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam ,,Mistrza i Małgorzatę" w drugiej gimnazjum, a nawet złamałam przez niego nogę :) Byłam tak zajęta opowiadaniem siostrze akcji, że zapomniałam, iż jadę na rolkach, co oczywiście skończyło się wywrotką i wielkim gipsem. Przez co jeszcze bardziej pokochałam tą książkę, jej ostatnie rozdziały czytane już w szpitalu wciąż kołaczą mi się w głowie. Cudowna. ,,dziennik" który opisujesz to będzie chyba, a nawet na pewno następna książka za którą będę się rozglądała w księgarni. Lubię czytać o życiu wielkich pisarzy, a zwłaszcza, jak poznajemy ich przez ich małżonki. czytałam biografię Dostojewskiego pisana przez jego żonę, naprawdę genialna lektura.


    Do następnego postu, tego o języku angielskim: zaczynam rozumieć czemu dzieci ze wsi idąc do liceum kompletnie nie znają angielskiego. Jeżeli w mieście są takie czasopisma to naprawdę można dobrze poznać tę język! Bo u mnie to tylko ,,farmer" ze świnia na okładce, a poza tym nic, wielkie nic. Uczyłam się angielskiego dziewięć lat i ani słowa bym w tym języku nie powiedziała, zresztą nigdy w sumie nie musiałam. Nigdy też nie rozmawiałam z żadnym obcokrajowcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odpowiada Ci dziecko ze wsi: Mi zostaje prenumerata albo wyprawa wesołym autobusem do Empiku w mieście.
      A co do obcokrajowca, to moja przyjaciółka ma szwagra Anglika, ale i tak średnio mi idzie gadanie z nim. To znaczy, powiem Hi. How are you today? i modlę się umiejętność teleportacji.
      Bułhakow i rolki, już diw rzeczy nas łączą :)

      Usuń

Każdy komentarz jest dla mnie cenny i pozwoli mi pisać jeszcze lepsze teksty.