wtorek, 13 sierpnia 2013

Lekko łatwo i przyjemnie.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/1/1d/Marley_%26_Me_book_cover.jpgHej:) Dziennik Mistrza i Małgorzaty jest w trakcie czytania. W międzyczasie przeczytałam, a raczej skonsumowałam inną książkę... A mianowicie Marley & me. Do czego to doszło żebym książkę po angielsku przeczytała szybciej niż książkę napisaną po polsku ?!
Przemilczę to, że książka jest miła, łatwa i przyjemna. Jak ktoś zna angielski na poziomie B1-B2 (czyli potrafi wyjaśnić Anglikowi, jak dojść do sklepu z pamiątkami) to spokojnie połapie się o co chodzi Grogan'owi. O czym jest sama powieść? Lekka, obyczajowa, czysta sielanka, w klimacie amerykańskiego serialu. John Grogan jest amerykańskim dziennikarzem, który chciał, bardzo chciał napisać książkę. Opisał swojego psa, żonę i gromadkę dzieci. Ot, przepis na powieść. Tytułowy pies, labrador Marley, jest psem. Autor już na okładce pisze, że jest to pies wyjątkowy... W życiu miałam do czynienia z setką psów. Były różne. Niektóre lubiły obśliniać właściciela, bo cieszyły się na jego widok, ponad to rozgryzały kapcie, nie chciały chodzić na smyczy, no i oczywiście... były bardzo oddane właścicielowi. Taki właśnie jest czworonożny bohater- Marley. Jeśli ktoś miał do czynienia z rasą Labrador, wie że pies w typie tej rasy, jeśli nie zjada wszystkiego co spotka na drodze i nie taranuje wszystkiego, czego nie zje po drodze, znaczy że jest chory.
Labrador w postaci czystej- tak wygląda jakby ktoś nie wiedział

 Tak toczy się powieść przez 340 stron. Oprócz perypetii związanych z życiem z biszkoptowym, kudłatym przyjacielem, autor opisuje swoje życie. Wygląda ono mniej więcej tak. ''Staramy się o dziecko, jak już nam wyjdzie to płodzimy jeszcze dwójkę i żyjemy sobie''. Ciekawszym epizodem jest to, że po drugiej ciąży żona Grogana, po urodzeniu drugiego dziecka chce pozbyć się psa. Oczywiście jak na sielankę przystało, nie dochodzi do czegoś takiego, jak wywalenie psa na bruk (ewentualnie przywiązania do drzewa). Potem Marley dostaje rolę w filmie, bodajże jakąś drugoplanowej roli (czas poprawić angielski, bo czytałam ze słownika, ale mogłam coś pomieszać). Kiedy nie spędza czasu na planie filmowym, chodzi do psiej szkoły (ach, to takie bardzo amerykańskie). Jego właścicielka rodzi kolejne dzieci, a właściciel pisze kolejne artykuły, między innymi o swoim psie. To tyle.
Jak to się stało, że ta powieść stała się bestsellerem. Pytam się jak? Książka wpada i wypada, utrzymana jest w klasycznym kanonie. Sielanka- trochę grozy( próba pozbycia się Marleya)-sielanka- śmieszny epizod-wzruszające zakończenie. Jeśli chodzi o literaturę z psem na okładce, jestem specjalistą od takiej literatury. Zaczynałam od Ciociu kup mi książkę z psem. Potem gdy sama chodziłam na zakupy kontynuowałam Ciociu daj mi na książkę z psem. Teraz sama zarabiam na książki z psem :) Dlatego mogę Wam polecić takie perełki jak Misja Szczeniak (w planach recenzenckich, dlatego nie zdradzam nawet autorów) czy Życie z Merlem (Ted'a Kreasote). A Grogan, napiszę tyle. Nie macie co czytać czytajcie, chcecie poprawić swój angielski- czytajcie. Wpis bloggerki Booklover (Link do wpisu) zmotywował mnie do przeczytania w oryginale tej powieści. 
Autor: Josh Grogan
Tytuł: Marley & me
Wydawnictwo: HarperCollins Publisher
Liczba stron: 340
Ocena: 3/6
PS. Jak się podoba nowy wystrój?

20 komentarzy:

  1. Chętnie przeczytałabym ksiażkę po angielsku, bo mój angielski raczej leży i kwiczy, a idę do klasy humanistyczno-lingwistycznej, czuję, że będę musiała angielski po prostu polubić. Myślę, że "Marley'a" mogłabym nawet kupić i sie podszkolić, skoro jest prosta. Oglądałam film na podstawie-na kolana nie rzucał. Chyba książka podobnie. Na nagłówek dałaś zdjecie własnej półki czy skądś ściągnęłaś? Tak z czystej ciekawości pytam, bo porównuję sobie tytuly z własnym ksiegozbiorem :)
    czołem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pobawiłam się w hakera i ściągnęłam :/ moje półki się uginają a jedna już całkiem poszła więc mój regał nie nadaje się do fotografowania, no chyba że jego zawartość, jak go ogarnę to zrobię fotkę i sb porównasz ;)

      Usuń
  2. Oglądałam film, i jak na mój gust za mało tam było psa, więc na książkę się nie skusiłam. naprawdę, czytanie o gościu który zmienia dom bo poprzedni mu się znudził musiało być jeszcze bardziej wkurzające niż oglądanie. Tego jednego w filmie nie mogłam przeżyć i dotąd nie mogę, taki kompleks wiejskiej biedoty. No i wydaje mi się, że trochę tam za mało akcji. ale na sto procent jest lekka i przyjemna, tego nie można jej odmówić.

    Dzięki za miły komentarz, szczerze mówiąc, czytając niektóre swoje opowiadani tez się śmieje. Nie lubię sztywnych i nadętych opowieści, gdzie ,,spożywają" zamiast ,,zajadać".

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój angielski jest bardzo słaby, więc jednak wolę czytać książki po polsku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o tej książce, film też był, z opinii wynika, że jest lekka i przyjemna. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja słyszałam o filmie, nie wiedziałam, że jest i książka. Ale chyba tym razem dam sobie spokój. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po angielsku przed maturą czytałam, od tamtej pory nic... Dobrze byłoby to zmienić i odświeżyć sobie język:) Co do tej historii, to raczej wolę ją poznać w wersji filmowej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka jak dla mnie zbyt sielankowa.
    A co do mojego angielskiego... uczę się! Ale mam okropna nauczycielkę, wiec jak chcę się czegoś nauczyć, to muszę dużo w domu pracować. :(
    Mam jedną książkę po angilesku, taką 50-stronnicową, wygraną w konkursie z języka angielskiego, ale od kilku lat leży nieruszona na półce. :) Przydałaoby sie ją wreszcie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Nominowałam Cię do Libster Award. Więcej info tu:
      http://czytanie-a-myslenie.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html

      Usuń
  8. Ja mam w planach i książkę i film :) Recenzja wkrótce (czytaj: do roku :P) w ramach 'Czwartkowych par' ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Preferuję jednak czytać po polsku, książa interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oglądałam film i się wzruszyłam ale książce chyba bym czasu nie poświęciła . Nie za bardzo moje klimaty .
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
    http://zjednoczona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Chociaż labrador mi się marzy to w wersji książkowej narazie nie mam ochoty na spotkania ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. No proszę jak ambitnie! Szybciej przeczytana książka po angielsku niż po polsku :) Super.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja znam na poziomie A2 angielski, więc na razie nie sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może kiedyś przeczytam, muszę sięgnąć po jakieś angielskie książki, by właśnie podszkolić język ;) Co do książki, nie wiem, czy sięgać, wydaję się dość ciekawa, ale jakoś nie do końca mnie do niej ciągnie.

    Wygląda moim zdaniem przejrzystszy, zdjęcia w tle ładne, to Twoja biblioteczka? :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, tak jak pisałam wyżej zabawiłam się w hakerkę xD

      Usuń
  15. Nie czytałam i jakoś mnie nie ciągnie? Dlaczego jest bestsellerem? To typowa książka familijna i dla dzieci o zwierzątkach i dla dorosłych. Istny cud, miód i orzeszki:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha, rozwaliło mnie zobrazowanie poziomów B1 i B2 w nauce angielskiego :) A etykietkę bestselleru warto traktować z przymrużeniem oka ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Co się upłakałam na końcu to moje :P

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie cenny i pozwoli mi pisać jeszcze lepsze teksty.