Witam, moje ostatnie recenzje były bardzo słodziutkie. Wysoko oceniałam to co: przeczytałam/obejrzałam/przesłuchałam, bo najprościej w świecie recenzowane pozycje w pełni na to zasługiwały. Jednakże, czas do tej beczki miodu dodać troszkę dziegciu, dlatego dzisiaj, jak pisze jedna z moich czytelniczek poleje się krew.
Nie ma jak spłycać ponadczasowe dzieła, które mają zasłużone miejsce w kanonie książek wszech czasów. Hobbit jest taką książką, a ponad to jest niejako wstępem do trylogii, którą przeczytał każdy fan fantastyki. Mowa oczywiście o Władcy Pierścieni.
Hobbit jest lekturą łatwą, dla dwudziestoletniego czytelnika, ale dla dwunastolatka może stanowić nie lada wyzwanie (w dzisiejszych czasach przeczytanie czegokolwiek jest wyzwaniem). Nic prostszego, zróbmy streszczenie, podane na talerzu. Prosty język, duże litery i obrazki. W takim razie po co sięgać po oryginał. Czy takim tokiem myślenia poszli Charles Dixon, Sean Deming, a pokolorował David Wenzel. Tak o to z ponad czasowej lektury zrobiono średniej jakości komiks.
No to poleje się krew. Na początku przeraziłam się. Hobbit został napisany pięknym językiem. Trudnym, ale wszystko co wyjątkowe nie jest łatwe w odbiorze. Tutaj mamy do czynienia z okrojeniem powieści i zabraniu obszernych fragmentów książki. Owszem, język komiksowy różni się od tego ciągłego pisanego w książce, ale tutaj autorzy za dużo sobie pozwolili. Po dwudziestu stronach nie da się tego czytać. Slang firmowany nazwiskiem Tolkiena. Mistrz chyba przewracał się w grobie.
Ciąg dalszy, a mianowicie rysunki. A raczej coś co rysunkami trudno nazwać. Przez pierwsze trzydzieści stron da się na nie patrzeć. Potem wzrok odmawia Ci posłuszeństwa, a dojście do zakończenia można uznać za swój osobisty sukces.
Tak oto wspaniała książka została przegadana. Sami pewnie już czytaliście Hobbita. Nadużyciem byłoby przeczytanie coś co przypomina komiks a później książki, albo nie przeczytaniu książki a przeczytaniu tego czegoś co ma komiks przypominać. Ok, za dużo lania tej krwi. Recenzowana pozycja ukazała się przed filmem, który osobiście mnie zauroczył. Kawał dobrej roboty, po mimo pominięciu kilku szczegółów, film warty jest obejrzenia. Niestety komiks nie jest warty przeczytania.
Wcześniej nie robiłam takich bajerów, ale nie podawanie podstawowych informacji o recenzowanym dziele było błędem. Czas to nadrobić.
Adaptacja tekstu : Charles Dixon, Sean Deming
Ilustracje: David Wenzel
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 140
Ocena: 2/6
The day after:
Moja kochana drukarka odmówiła posłuszeństwa. Inaczej skan zrobiłam ale trzeba mieć nie lada wzrok aby go przeczytać. Wujek Google mi pomógł i znalazłam stronę tego wątpliwego dzieła. Co prawda in English, ale język jest prosty więc powinniście zrozumieć, a jak nie to koło obrazka jest tłumaczenie.
Bilbo: Dzień dobry !
Gandalf: Co przez to rozumiesz ? Życzysz mi miłego dnia czy myślisz że poranek jest miły niezależnie od mojego samopoczucia. ; może czujesz się szczególnie dobrze albo sądzisz że poranek będzie miły dla Ciebie.
Akurat ten wątek jeszcze tak tragiczny nie jest, a na obrazek można jeszcze patrzeć. Tym sposobem ocena to 2 a nie 1 :)
Zgadzam się z Tobą w 100 procentach. pamiętam jak Hobbita próbowałam czytać w gimnazjum, zbrzydł mi, wydawało mi się że nigdy go nie skończę. I nie skończyłam. Teraz po tych pięciu latach ponownie sięgnęłam po powieść Tolkiena i odbieram ją naprawdę inaczej. O komiksie nie słyszałam, ale pewnie za interesujący nie jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wiesz, czego mi brakuje w tej notce? Skanu/zdjęcia przykładowej strony, albo choć kilku kadrów z komiksu. Może jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale grafika jest integralną częścią komiksu i fajnie jest, kiedy czytelnik może na własne oczy zobaczyć, jak to wygląda. Je jestem już do tego stopnia wypaczona, że nawet przykładową ilustrację zamieszczam, jeśli zwykła książka taką posiada.;)
OdpowiedzUsuńA co do meritum - komiksy czytuję sporadycznie, a po takie na podstawie książek nie sięgam nigdy (chyba że po to, żeby podziwiać obrazki - "Gra o Tron" ma całkiem fajne). Bo jak znam fabułę to po co? A jak nie znam, to wolę książkę.;)Dlatego i po "Hobbita" nie sięgnę.
Nie ma sprawy :) Gdy wrócę do domu wezmę moją drukarkę, poszukam opcji skanowania i coś wrzucę, a jeśli chodzi o Grę o Tron, to z czystym szacunkiem mogę powiedzieć że Martin może konkurować z Sapkowskim czy Rowling. Jak na razie przeczytałam tylko pierwszy tom i usilnie poszukuję Starcia Królów. W serialu kończę drugi sezon i nie mogę oderwać wzroku od Jon'a Snow ;)
UsuńMartin to Rowling przerasta (oczywiście o ile można w ogóle porównywać monstrualną i brutalną sagę fantasy do powieści młodzieżowej. Poczekałabym z tym, aż Rowling wypuści jakąś fantastykę dla dorosłych). Ja jestem po pierwszym sezonie serialu i drugim tomie książki. Na razie postanowiłam odpocząć od całego tematu, bo na taką kobyłę (którą dodatkowo czyta mi się ciężko, choć przyjemnie) nie mam ochoty, a serial jeszcze by mi coś zaspoilerował i co wtedy.;)
UsuńW zachwycie Jonem jesteś chyba dość osamotniona - z tego co słyszałam, raczej nie jest lubiany. Choć aktor bardzo względny, nie powiem.;) Sama uwielbiam Tyriona, zarówno serialowego, jak i książkowego, oraz Dany, głównie za smoki, choć nie tylko. Lubiłam też Drogo (bardziej tego serialowego, tak pięknie wyglądał^^), ale wiadomo...
Obawiam się, że na to możemy się nie doczekać, bo jak głosi okładka jej ostatniej książki (Trafny wybór), powieść ta nie ma nic wspólnego z fantastyką. Może coś jeszcze napisze, zobaczymy.
UsuńA cd. Gry o Tron, brakowało mi czegoś takiego no i znalazłam ;) John Snow jest bardzo względny (ach, te czarne oczy) , a poza tym bardzo skrzywdzony przez los (ach, ten los dziecka z nieprawego łoża) A Tyriona uwielbiam, jak niemal wszyscy fani Gry o Tron
Nie czytałam Hobbita, więc nie wiem, o czym mówicie, aczkolwiek ja za komiksami nigdy nie przepadałam,a jak wydane na odwal się to już zupełnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńHobbita czytałam w tym roku, język w książce był dość ciężki, czasami lekko męczący, jednak akcja temu wynagradza. Do opisów Tolkiena trzeba się przyzwyczaić, ale jest warto. Nie rozumiem natomiast takiego żerowania na sukcesie, przecież takiego komiksu inaczej nazwać nie można. Na pewno odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No tak, to normalne, z Pottera też robili komiksy czy takie trójwymiarowe książeczki dla dzieci. Straszne, ale moim zdaniem dopóki komiks nie jest bardziej znany od normalnej książki, nie ma się czym martwić.
OdpowiedzUsuńSłucham, co oni zrobili z moim ukochanym Hobbitem? Slang, okrojenie treści, paskudne rysunki? tolkien nie przewraca się w grobie, on tam piruety odwala. Jednak mimo to dołączam się do opinii, że przydała by się choć jedna przykładowa strona tej miernoty.
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie czytałam :) Próbowałam dwa razy sie do tego zabrać,ale jakoś mi nie szło :) Może jeszcze kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTo tytuł nie dla mnie. Zdecydowanie mówię pass.
OdpowiedzUsuńNie lubię czytać komiksów, dlatego już na starcie nie sięgnęłabym po Hobbita w takim wydaniu. Zresztą wyjątkowo, jako jedna z niewielu osób nie przepadam za tą postacią literacką.
OdpowiedzUsuńJa również ten komiks sobie odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za komiksami, więc z pewnością i tego nie przeczytam. Wiem, że komiksy mają swoich amatorów, ale ja wolę sobie wszystko sama wyobrażać, lubię rozsmakowywać się w lekturze, a komiks nie jest mi w stanie tego dać.
OdpowiedzUsuńZa to chętnie sięgnę po oryginał, bo jakoś nie miałam okazji jeszcze przeczytać "Hobbita".
Komiks, to nie jest to, po co sięgam z przyjemnością, ale wiem, że dla wielu właśnie od komiksów zaczyna się przygoda z czytaniem. w takim wypadku uznaję za niezwykle potrzebne istnienie znanych lektur w takiej wersji. Szkoda jednak, że została przegadana - niekoniecznie może to zachęcać...
OdpowiedzUsuńJa Hobbita nie dałam rady przeczytać
OdpowiedzUsuńNiestety, totalnie się nie zgadzamy w tym wypadku. Jako wieloletni fan Tolkiena z ekranizacji "Hobbita" wyszedłem z kwaśną miną, natomiast komiks bardzo mi się spodobał... Niemniej jednak - "Hobbit" i wszystko co z nim związane stworzone zostało dla młodszych odbiorców. Moje serce podbił "Władca Pierścieni", którego czytywałem już wielokrotnie. Nie ma również roku, kiedy filmowej trylogii nie obejrzałbym przynajmniej kilka razy :) Bez wątpienia - najlepsza ekranizacja z gatunku fantasy ever (pomijając rozbieżności fabularne - książka to książka, film to film), a powieść to przecież klasyk :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, każdy ma inny gust ;)
Pozdrawiam
W kwestii Władcy Pierścieni się zgadzamy. Są filmy i książki o których nigdy się nie zapomina, a trylogia o Hobbitach ratujących świat, do takich należy
UsuńNigdy nie udało mi się przejść przez książkowego "Hobbita". Jestem zainteresowana komiksem, aczkolwiek po Twojej recenzji trochę chrapka na niego mi zmalała. Co do ekranizacji, byłam nią oczarowana.
OdpowiedzUsuńMi bardzo podobała się książka...choć Twoje wydanie niekoniecznie...fajne przygody, ciekawa mitologia, choć zdecydowanie wolę Władcę Pierścieni...film bardzo fajny - mam tylko nadzieję, że nie zrobią z niego trylogii;) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńAaaaa zmień tą białą czcionkę, bo mi oczy krwawią ;O
OdpowiedzUsuńZaprezentowany rysunek faktycznie nie powala...