niedziela, 28 lipca 2013

Kochamy jedynie, to czego nie posiadamy całkowicie.

Strona Guermantes - Marcel ProustCzas odnaleziony - Marcel ProustNareszcie przeczytałam ten drugi tom, dla tych co czytają moje poprzednie wpisy, wszystko jest już jasne. Mianowicie przeczytałam W cieniu zakwitających dziewcząt autorstwa Marcela Prousta. Przy okazji poznałam kilka nowych słów np. reminiscencja, zapoznałam się lepiej z twórczością Francuzów ( do niedawna znałam tylko Zolę i Exupery'ego) i uświadomiłam sobie że muszę przeczytać cały cykl W poszukiwaniu straconego czasu, o października (czyli jakieś pięć tomów). Tyle ze wstępu, czas przejść do konkretów.
W stronę Swanna - Marcel ProustW cieniu zakwitających dziewcząt - Marcel ProustNie ma Albertyny - Marcel ProustCzy często zdarza Wam się, że jakieś zdarzenie lub zwykła czynność, powoduje, że na myśl przychodzą Wam różne wspomnienia. Dokładnie tak miał bohater Straconego czasu Proust, kiedy zajadał się magdalenki (takie ciastka) i popijał herbatą. To z pozoru błahe wydarzenie spowodowało u niego lawinę wspomnień. I tak powstał siedmiutomowym cykl opisujący życie pewnego francuskiego dworu na przełomie XIX i XX wieku, a przede wszystkim pewnego młodzieńca, wrażliwego na sztukę i kobiece wdzięki. Łatwo się domyślić, że owym tajemniczym młodzieńcem jest sam autor, który komentuje wydarzenia z perspektywy kilkudziesięciu lat. Jak to bywa w klasykach literackich wszech czasów, główny bohater dochodzi do filozoficznych, niemal na miarę epoki, w której żyje. Autor kreując główną postać ( a może siebie sprzed lat) chciał pokazać pozornie upływający czas, który po latach można odnaleźć i nadać mu zupełnie inne znaczenie. Prawda? Często zdarza nam się patrzeć na jakieś zdarzenia z perspektywy czasu, upływu dni, miesięcy, lat. Wtedy wydają się one zupełnie inne, na nowo na nie patrzymy i inaczej rozumiemy różne znaczenia. Przez siedem tomów, autor próbuje nam wyjaśnić tę z pozoru oczywistą prawdę. Smaczku lekturze dodaje sama kreacja bohatera. Wielu wrażliwych czytelników, może w nim dostrzec cechy które sami posiadają min.: wrażliwość na sztukę,dla której warto przebrnąć pięćdziesiąt stron opisu obrazu Rembrandta, no i oczywiście permanentną kochliwość. Książka, powiedzielibyśmy dzisiaj typowo obyczajowe, znajdziemy w niej przekrój dziewiętnastowiecznej arystokracji, dla której brakowało miejsca w nadchodzącym wieku. Wspomnienia dzieciństwa i młodości, a przede wszystkim wspomnienie epoki, która odchodziła do historii. Czego chcieć więcej ?
Magdalenka:) 
Sodoma i Gomora - Marcel ProustNiestety nie może być rak cukierkowo. Do stylu Prousta trzeba się przyzwyczaić, bo nie łatwo jego dzieła. Monumentalne opisy, znikome dialogi i niektóre przemyślenia autora mogą utrudnić czytanie. Ni mniej ni więcej warto, bo gdy już przebrniemy przez nudnawe opisy, przekonamy się że mało który autor tak pięknie pisze o miłości. 
Dla przypomnienia, W poszukiwaniu straconego czasu składa się z: W stronę Swanna, W cieniu zakwitających dziewcząt, Strona Guermantes, Uwięziona, Nie ma Albertyny, Czas odnaleziony.

15 komentarzy:

  1. Te opisy rzeczywiście mogą odstraszać od przeczytania książki, ale czy czasami nie warto przebrnąć przez te opisy, aby przeczytać ciekawą książkę? Czasami tak, czasami nie. Mam nadzieję, że i ja będę kiedyś o tej książce mogła powiedzieć czy napisać, że było warto. Ale nastąpi to w najbliższej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na Twoją opinię :)
      a cd opisów, np. w Lalce czytałam tylko dialogi, ale tak jak w poście pisałam, u Prousta Dialogów jest mało, więc opisy czasem przeczytać trzeba :)

      Usuń
  2. Słyszałam wiele razy o tej magdalence... U nas w szkole ten cykl to pewien symbol i podziwiam, że czytasz, bo podobno jest dość ciężkostrawny (w nienegatywnym znaczeniu).

    OdpowiedzUsuń
  3. Też słyszałam gdzieś opinię, że dzieła Prousta do łatwych nie należą. Ale przecież nie można czytać samych lekkich i przyjemnych opowiastek. Trzeba sobie poprzeczki stawiać coraz wyżej ;)
    Pozycje te są gdzieś na mojej dłuuugiej liście oczekujących.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przerażają mnie te opisy. W przyszłości na pewno zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama w koncu muszę zabrać się za Prosuta nie dlatego że muszę bo na filologię się nie wybieram, tylko na biologię. Chcę przeczytać jego działo, a Ty mnie do tego skutecznie zachęciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. I poza tematem; zaprosiłam Cię do zabawy zakładkowej.
    http://minerwaproject.blogspot.com/2013/07/nie-niszcz-ksiazek-uzywaj-zakadek-oraz.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już mam pomysł na następną notkę, dziękuję za zaproszenie :)

      Usuń
  7. Kochana, przyznam szczerze, że o Prouście słyszałam, ale jego twórczość nigdy nie intrygowała mnie na tyle, aby po nią sięgać. Jednak Ty tak wspaniale opisałaś swoje wrażenia, że nie pozostaje mi nic innego, jak przejść się do biblioteki w poszukiwaniu dzieł Prousta...
    W ogóle podoba mi się tu u Ciebie. Widzę, że nie masz gadżetu obserwatorzy, ale to nic - dodaję do linków i będę odwiedzać częściej! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety, nie skuszę się. Zupełnie nie czuję tych książek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Poziwiam :) nie wiem czy miałabym cierpliwosć dla tylu tomów :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę się zgodzić z Meg...zaczęłam jedna z jego książek i w ogóle nie mogę jej przetrawić..

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę przyznać, że nigdy nie czytałam jego książek i nie wiem czy żałować czy nie, bo zdania są podzielone :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie przepadam za takimi książkami..

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie cenny i pozwoli mi pisać jeszcze lepsze teksty.