piątek, 19 lipca 2013

Dobrze być prawnikiem, a zwłaszcza w więzieniu

Witam Was Moi Drodzy. Znowu długa przerwa, ale cóż zrobić obowiązki wzywają. Nie mniej dziękuję wytrwałym, za czytanie i komentowanie, moich tekstów o wątpliwej jakości. W dosyć długiej podróży miałam przyjemność czytać Więziennego Prawnika. To odstępstwo od mojego lipcowego stosika, ale doczekałam się przeceny i zakupiłam. Dlatego wypadałoby przeczytać. A nawet trzeba, więcej Wam powiem, zrobiłam to z wielką przyjemnością.
Więzienny prawnik - John GrishamOkładkowe wprowadzenie zapowiada się ciekawie, bo daje nam garść niezwykle przydatnych informacji (o ironio) USA zna cztery przypadki zabójstw sędziów federalnych, w okresie pełnionych funkcji (muszę to sprawdzić). John Grisham opisuje podwójne morderstwo, którym pada wyżej wymieniony sędzia federalny- Rymond Fawcett i jego kochanka. Tymczasem, daleko od domku w którym zostały zamordowane ofiary, w zakładzie karnym, o złagodzonym rygorze, wyrok odsiaduje prawnik (z wyraźnym naciskiem na czarnoskóry, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie na etapie pt. ''wprowadzenie do powieści) Malcom Barrister. Jest więzienną gwiazdą, pomaga pisać testament, wnioski rozwodowe i inne bajery mające pomóc niedouczonym więźniom. Tak mija mu czas z dziesięcioletniego wyroku, który odsiaduje będąc niewinnym (notabene jak każdy więzień, ach ta stara maksyma -Za co siedzisz? -Za niewinność). W więzieniu, gdzie jest wiele czasu na przemyślenia, tęskni za swoim synem i żoną która rozwiodła się z nim lata temu. Tymczasem do samotnego, niesłusznie skazanego prawnika docierają informacje o śmierci sędziego. Tak oto zaczyna się cała akcja. 
Zjadałam paznokcie jak czytałam tą książkę. Grisham słynie z thrillerów prawniczych. Większość z Was zapewne go zna z takich ryngrafów jak: Zaklinacz Deszczu, Komora, Raport Pelikana, .... można było by tak wymieniać i wymieniać. Wielu amatorów filmów nawet nie zdaje sobie sprawę że oglądają dobry thriller, który powstał właśnie na podstawie jednej z książek Grishama. Sama recenzowana pozycja nie jest jakaś wybitnie wyjątkowa, czytałam już lepsze choćby wyżej wymienione. Jednakże John Grisham to marka sama w sobie. Czy macie takich autorów, którzy napisali pierdyliard książek, a żadna z nich nie sięgnęła literackiego dna, a każda utrzymuje w miarę dobry poziom. Ja tak mam z tym autorem, dlatego systematycznie śledzę jego facebook'a i stronę internetową, w poszukiwaniu informacji o jakiejś nowej książce. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale między Witkiewiczem a Proustem warto przeczytać coś dla odetchnienia.
A teraz pojadę prywatą i to straszną, wybaczcie :) Jak miałam dwanaście lat przeczytałam Komorę i wymyśliłam sobie nowy plan na życie. Siedem lat później jechałam złożyć dokumenty na Wydział Prawa i Administracji czytając Więziennego Prawnika. Aż się popłakałam normalnie. Dobra koniec patosu:) Piąteczka w ciemno i mam nadzieję, że wszyscy wielcy autorzy na przestrzeni dziejów, których oceniłam podobnie, nie przewracają się teraz w grobach. 
Za możliwość przeczytania dziękuję:

Autor:John Grisham 
Tytuł: The Rackeeter
Wydawnictwo:Albatros, 2012
Liczba stron:5/6
Ocena494

12 komentarzy:

  1. Tak jak napisałaś, John Grisham to marka sama w sobie oraz i ja ani razu nie rozczarowałam się żadną jego książką i mam nadzieję, że tak samo będzie z "Więziennym prawnikiem". Mam nadzieję, że niedługo ową książkę przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać, nie czytałam nic z Grisham'a, ale kupiłam sobie jedną z jego książek i przeczytam z pewnością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nigdy nie czytałam nic tego autora ! W końcu po coś muszę sięgnąć

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa forma recenzji:))) Takie luźne, ale bardzo trafne spostrzeżenia. Grishama znam, ale nie czytam zbyt często jego powieści. Z tego co pamiętam, to ostatnio była to pozycja "Prawnik" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam jedną książkę tego autora, ale jakoś mnie wynudziła, więc na razie nie chce poznawać kolejnych dzieł tego pisarza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam noc autora, ale polecę siostrze, bo jej się ,,Zaklinacz deszczu" podobał:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie 'ciężkie' książki nie są dobre na wakacje, nie wyobrażam sobie czytania poważnej pozycji na plaży c:

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja chyba nie lubię takiej literatury...

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie bym się z nią zapoznała :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetna recenzja :D

    zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, Grisham ma swoją markę. Obecnie mam u siebie na półce "Zeznanie" :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie cenny i pozwoli mi pisać jeszcze lepsze teksty.